Kącik meteorologiczny - 2014

12 grudnia 2014 r.

Wspólna cecha huraganów: Ksawery i Aleksandra.

Powrót Księżyca w grudniu z obu kulminacji deklinacyjnych przy "asystencji" Wenus w ubiegłym roku, a w obecnym Jowisza, jest wspólna cechą tych kataklizmów. Tajfuny w strefie równikowej powstają w czasie przejścia Księżyca przez równik. W momencie najmniejszej oscylacji Księżyca (co 18,6 roku) należy się spodziewać największego El Nino, które jest związane z przesileniem letnim i zimowym.

Bardzo się dziwię, że synoptyków nie interesują faktyczne przyczyny tych nadzwyczajnych zjawisk! Przecież można je skutecznie, w oparciu o wiedzę astronomiczną, przewidywać!

Przypominam: "Heweliusz" zatonął dokładnie po pełni wracającej do równika!

Pozdrawiam - M. Grawit


6 grudnia 2014 r.

Tajfun na Filipinach ma ewidentną "legitymacje grawitacyjną". Ci Badacze, którzy skorzystali z kalendarza astronomicznego, niekoniecznie profesjonaliści, mogą sobie pogratulować, że są na tropie prawdziwych przyczyn ruchu powłoki gazowej Ziemi. Pozycja Księżyca w okolicy pełni prawie najdalej usytuowana od równika i do tego na drugiej półkuli, stwarza doskonałe warunki do "zrodzenia się" tajfunu, bo po przeciwnej stronie Księżyca on słabiej przyciąga, dlatego Ziemia ma więcej do powiedzenia, czyli powoduje efekt "kollapsu grawitacyjnego". Nagłe zapadnięcie się powietrza przesyconego parą wodną wyzwala olbrzymią energię w postaci gwałtownego wiru. Tylko tak, moim zdaniem, można logicznie wyjaśnić te nadzwyczajne zjawiska. Na podstawie kalendarza astronomicznego można więc wyznaczać daty tych kataklizmów. W przybliżeniu zaś ewentualne miejsce. Myślę, że geofizycy powinni sobie z tym poradzić, skoro trafili w kometę!

Pozdrawiam - M. Grawit


3 grudnia 2014 r.

Nie pamiętam, kto powiedział: "wyjątek jest potwierdzeniem reguły". Według teorii grawitacyjnej w meteorologii czekamy na największy mróz na pełni grudniowej w dniu 6 bm., ale tu zaznacza się tendencja raczej odwrotna! W swej wyobraźni widzę, jak statystycy zacierają ręce z radości i z hukiem wywalają mżonki jakiegoś tam "wierszoklety" do kosza! Ale ten mówi: chwileczkę, Panowie, proszę skonfrontować tę "nieprawidłowość" z warunkami powstawania sił pływowych. Po dokładnym sprawdzeniu okaże się, że przyroda działa prawidłowo! Chodzi o relacje pomiędzy stopniem natężenia pola grawitacyjnego (wektor +/-), punkt przyłożenia siły (tensor północny czy południowy, czyli zależność od półkuli) i jeszcze do tego przypływ kwadraturowy czy syzygijny, a więc tendencja rosnąca czy malejąca?

W naszym przypadku pełnie Księżyca są "rozciągnięte" do 30-tu dni bez kilkunastu godzin, o czym pisałem w poprzednim wpisie. Jednak pełnia Księżyca na dzień przed górną kulminacją deklinacyjną oddala się od Ziemi, bo dopiero Księżyc za tydzień będzie w apogeum! W konsekwencji pole grawitacyjne jest jakieś "słabowate" i może dlatego ta "nieprawidłowość" prawidłowa?!

Pozdrawiam - M. Grawit


28 listopada 2014 r.

Sprawca burzy w Australii - znany!

Sprawca nadzwyczajnej burzy w Australii powinien być zidentyfikowany przez przeciętnego posiadacza kalendarz astronomicznego. W moich artykułach, a szczególnie w pracy bazowej, wielokrotnie zaznaczałem zwrotne punkty w oscylacji okołoziemskiej zewnętrznych źródeł grawitacji, w systemie deklinacyjnym. Chodzi o moment generowania sił pływowych, które powstają w warunkach niejednorodności pola grawitacyjnego. Mam zatem pytanie: kto z Szanownych Obserwatorów przewidział katastrofalną burzę w Australii? Powtarzam, że to jest opisane już bardzo dawno w moich opracowaniach! Przyczyna zaistniała w minionej nocy: tj. perygeum Księżyca nad półkulą południową (ok. -14º). Warszawa z mojej metody nie korzysta, może spróbuje Australia? Darmo daję! Jednak taki gest bywa przeważnie lekceważony.

Pozdrawiam Dociekliwych - M. Grawit


22 listopada 2014 r.

Dziwna stabilność w aurze nastała w ciągu całej drugiej dekady listopada i na początku trzeciej. Mnie zawsze dręczy pytanie, skąd się to bierze ? A więc chodzi mi o przyczynę tego zjawiska.

Meteorolodzy powiedzą, że gradienty są rozciągnięte, dlatego nie ma dużej różnicy ciśnień, ale to jest opis danego zjawiska, a nie wyjaśnienie jego genezy! Cała moja amatorska działalność od czasu młodości zmierza ku temu celowi, aby "zdemaskować" faktycznych sprawców ruchu atmosfery. Bardzo jestem zażenowany, jak mnie powszechnie traktuje się jako "przepowiadacza pogody", bo nie pretenduję do tego. Mnie interesują sprawcy! Mówiąc żartem, może skłania mnie do tego 25-letnia praktyka pedagogiczna w resorcie Sprawiedliwości?

Powstały układ statyczny może być wyjaśniony tylko przy pomocy teorii grawitacyjnej w meteorologii. Właśnie na początku trzeciej dekady listopada mamy "przebudowę" pola grawitacyjnego nad naszym Globem. Głównie chodzi o deklinację Słońca, które przez kilka miesięcy oscylowało wewnątrz trasy księżycowej. Obecnie ją przekracza i powinniśmy mieć radykalną zmianę w układach barycznych. A więc można się spodziewać, że ten wyż rosyjski ruszy wreszcie na zachód. Świadczy o tym już od kilku dni wysokie ciśnienie nad środkową Europą. Bierze się ono stąd, że mamy nów Księżyca, którego deklinacja rośnie w kierunku południowym, a zatem suma dwu sił rośnie, czyli uwypukla na obu półkulach (NS) powłokę gazową, bo tak powstaje "niejednorodność pola grawitacyjnego", która jest warunkiem w generowaniu sił pływowych!

Zatem stabilność była powodowana brakiem tych różnic!

Pozdrawiam - M. Grawit


20 listopada 2014 r.

Najpierw pragnę uprzejmie podziękować Panu drowi I. Włodarczykowi za umożliwienie mi zamieszczania "moich głośnych myśli" na str. RO PTMA. Odczuwam wielką potrzebę konsultacji z fachowcami z dziedziny geofizyki na temat moich przemyśleń. Odwagi dodaje mi twierdzenie, że "pod latarnią jest ciemniej"! Naukowcy wiedzą, że czasem obserwator patrzący z boku może zobaczyć coś więcej. Może i mnie się to uda?

A więc, na podstawie wieloletnich obserwacji i przemyśleń, stawiam roboczą hipotezę, że za dziwne stany aury w Ameryce Północnej jest odpowiedzialna nie tylko konfiguracja terenowa, ale przede wszystkim punkt przyłożenia zewnętrznej siły grawitacyjno - pływowej i jej stopień natężenia.

Jeśli chodzi o srożącą się tam obecnie zimę i kilka ostatnich, sugeruję, że dzieje się to z powodu zmniejszonej "inwazji" zewnętrznego pola grawitacyjnego na naszej półkuli.

Dowód: Od kilku prawie lat zmniejsza się oscylacja kątowa Księżyca wokół równika (od +/- 28º43,2' do ok. +/- 18º obecnie). Szczególnie ostre zimy pokazały się w USA od czasu jak Księżyc zaczął oscylować wewnątrz pasa równikowego (+/- 23º27'). Drugą przyczynę widzę w apogeum Księżyca, które ostatnio towarzyszy naszej półkuli, a zatem "agresywność" zewnętrznego pola grawitacyjnego jest najsłabsza! Wobec tego może być tylko jeden wniosek, skoro "intruzi" są w miarę "spokojni", zatem pole do popisu ma głównie Ziemia, czyli jej pole grawitacyjne! Nie trzeba się więc dziwić, że siłą bezwładności w rynnę między Kordylierami a Appalachami wlewa się ciężkie, zimne powietrze polarne, bo przez Azję nie puszczają go Himalaje, a ciepły prąd zatokowy na Atlantyku "dzielnie dyryguje ruchem"! Prawda, jakie to proste? Czasem może się przydać meteorologom fantazja polonistyczna?

Serdecznie pozdrawiam - M. Grawit

Uwaga:
1) Od trzeciej dekady listopada Słońce ma przewagę nad Księżycem w deklinacji i ono będzie modernizować wspólne pole i wtedy wyż rosyjski może ruszy na Europę?
2) Spodziewam się w najbliższym czasie największego El Nino, bo będzie najmniejsza oscylacja Księżyca. Tak było, jak ukazał się Gilbert kilkanaście lat temu.

M. G.


14 listopada 2014 r.

Jest problem do rozstrzygnięcia, jakie warunki grawitacyjne (!) decydują o "wahnięciu" warstwy zimna na Północną Amerykę albo na Europę? O tej sprawie napisałem w swej pozycji bazowej w drugim opracowaniu pt. "... klucz do zagadki całej światowej pogody..." wydanej w Łańcucie w 1996 roku, w rozdziale o "Przeciwnych stanach pogody w Ameryce Północnej i w Europie" (p. na moim blogu).

Dzisiaj podano informację, że nie było takiej zimy w listopadzie w USA od stu lat. Sugeruję tam, że spływ zimna na tamten kontynent, wytwarza podciśnienie, które "wciąga" ciepłe powietrze z południa. Staram się odkryć przyczynę tego "wahnięcia". W tym działaniu pomaga mi zabawa z czasów dzieciństwa z drewnianym bąkiem puszczanym w ruch za pomocą sznurka. Idealny ruch tej zabawki gwałtownie zmieniał się w szaleńczy taniec, po najmniejszym dotknięciu krążącego przedmiotu. Pamiętam, że w środkowej Europie były ostre zimy w listopadzie (cały miesiąc -20ºC), a początek grudnia był bez mrozu! Północny Atlantyk rozdziela te dwie strefy pogodowe i prawdopodobnie wystarczy mała siła (grawitacyjna) "aby skierować zimno w lewo lub w prawo". Bardzo pragnę poznać ten mechanizm.

Przy okazji nasuwa się powątpiewanie w hipotezę "obrońców klimatu", że na ocieplenie składa się zanieczyszczenie atmosfery, a tam USA i Chiny trują na potęgę!

Pozdrawiam - M. Grawit


13 listopada 2014 r.

"Koń Marcina" się ociąga. Wprawdzie zmiana jest widoczna, bo skończyły się dni cieplutkie, ale niże z Atlantyku się "naradzają", jak zaatakować wyż rosyjski. Wszystko to, co dalej napiszę, powinno być zaznaczone w poprzednim wpisie. Zatem skąd to spowolnienie ruchu atmosfery? Kto dokładnie prześledzi wcześniejsze wpisy, zapewne znajdzie adekwatną wiadomość, która mówi, że w okolicy apogeum Księżyca atmosfera jest spokojniejsza, a jutro (14.11.2014) to nastąpi. Dochodzi jeszcze perygeum (za dwa tygodnie), które nieco słabiej działa na Europę, bo ciągle jeszcze jest na południowej półkuli. Długi okres pomiędzy pełniami Księżyca powinien również mieć wpływ na to spowolnienie. Ja cały czas się uczę, dlatego nie lubię prognozować, tylko "głośno myślę".

Jeszcze jedna ciekawostka, o której prawdopodobnie też pisałem, że wczesny atak zimna po upalnym lecie w drugiej połowie sierpnia świadczy o tym, że będzie długa, normalna jesień (obserwacja własna).

Łączę pozdrowienia - M. Grawit


10 listopada 2014 r.

Zima w USA zgłasza się "prawidłowo" (chociaż trochę wcześniej) przy podchodzeniu Księżyca do górnej kulminacji deklinacyjnej (10.11.2014) na +18,5º. Przypominam, że poprzednie zimy w Ameryce Północnej były bardzo ostre. Mrozy dochodziły do -40 st. C. Na razie mamy jesień. Czekam na to, że może być odwrotnie w naszej zimie, bo lato było raczej upalne. Temperatury dochodziły prawie do +30ºC. Zatem po normalnym lecie powinna być normalna zima z temperaturami w pobliżu -30ºC (okolice zimowych pełni Księżyca). Cała sprawa dotyczy wyżu rosyjsko - skandynawskiego. Jak wiadomo Szanownym Czytelnikom moich wpisów, o "dyrygowanie" ruchem układów barycznych, "posądzam" zewnętrzne siły grawitacyjne, których "prezesem" jest nasz Satelita. Słońce mu bardzo pomaga, nie tylko termicznie, ale grawitacyjnie! Ponieważ w deklinacji jest mała różnica oscylacyjna, liczę na to, że powstaną w zimie podobne układy wyżowe, ale bez nagrzania, stąd odwrotne temperatury. Zatem czekamy w zimie na wyż rosyjski, a wtedy w Ameryce Północnej zima może będzie lżejsza?

Pozdrawiam - M. Grawit


4 listopada 2014 r.

We wcześniejszych wpisach wskazywałem na zwiększoną dynamikę atmosfery w okolicy perygeum Księżyca i właśnie wczoraj, 3 listopada miało ono miejsce na -2º, tuż przed równikiem. Za dwa dni będzie pełnia na ok. + 13º ale czy natężenie pola grawitacyjnego ulegnie tak wielkiej zmianie? Chociaż będzie największy przypływ syzygijny, to z pewnością nie z tych "największych", bo satelita po perygeum się oddala od Ziemi! Proszę wybaczyć "przeciętnemu poloniście", że nie udowodni tych zmian w sposób liczbowy. To należy do geofizyków! Zapowiedziane zmiany jednak są: halniak w Tatrach. Czekam na "mroźne zmiany" w czasie pełni, ale skoro będzie ona oddalająca się, to w tym wypadku "wierszokleta" może tylko przypuszczać, że mróz na razie nie będzie taki groźny i może trzeba będzie poczekać do górnej kulminacji deklinacyjnej ok. 10 listopada, kiedy pojawi się chyba "druga próbka" zimy, a trzecia za dwa tygodnie ok. św. Katarzyny i może będzie normalna zima? Na taką bardzo liczę.

Dawni badacze aury mówili: pierwszy śnieg - gospodarczy, drugi - pański, a trzeci - księży, którego ciepło nie zwycięży! Uparcie twierdzę, że w przyrodzie jest porządek! W poprzednim wpisie zwracałem uwagę na wydłużony okres 30-tu dni bez 10-ciu godzin pomiędzy pełniami listopada i grudnia. Może to wpłynie na złagodzenie dynamiki atmosfery? Z pewnością te mało drastyczne zmiany w natężeniu pola grawitacyjnego decydują o łagodnej, jak na razie, jesieni.

Pozdrawiam - M. Grawit


28 października 2014 r.

Deklinacje Słońca i Księżyca decydują o zmianie punktu przyłożenia zewnętrznej siły grawitacyjnej do naszego Globu, a zatem biorą udział w generowaniu sił pływowych, bo wpływają na "niejednorodność pola"! Obserwacja przebiegu pogody w cyklu miesięcznym, ogromnie pomaga w długoterminowym prognozowaniu tych zjawisk z dużym wyprzedzeniem. Dzisiaj 28 października mamy dolną kulminację Księżyca. Proszę prognozować sobie trochę podobną pogodę za miesiąc. "Trochę", bo Słońce zmieni swoje parametry deklinacyjne, a jak wiadomo wektory i tensory sumują się albo różnicują. Za dwa tygodnie będzie północna kulminacja deklinacyjna Księżyca po pełni, dlatego też trzeba się spodziewać wyżu i zimowej aury. Po 10-tym listopada Księżyc zacznie wracać z północy do równika i przypuszczalnie św. Marcin przyjedzie na białym koniu. Jednak ludowi badacze chyba nic nie wiedzieli o jakiejś tam "deklinacji". Kiedy obie deklinacje Słońca i Księżyca złączą się w pobliżu pełni zimowej, wtedy powinien pokazać się największy wyż z najniższą temperaturą, odwrotną do letniej.

Poczekamy, zobaczymy! Moje spostrzeżenia i uwagi dotyczą głównie Europy Środkowej, ze względu na miejsce zamieszkania.

Pozdrawiam - M. Grawit


26 października 2014 r.

Aktualny stan pogody nad Europą w dniu 26 października : wyż rosyjski wchodzi na środek kontynentu, a na jego południową częścią (np. Bałkany) mamy wielkie opady z powodziami i śniegiem.

Oto przyczyny grawitacyjne tych zjawisk, które nastąpiły po nowiu i po złączeniu się deklinacji Słońca i Księżyca na południowej półkuli (około -13º). Zatem można śmiało stwierdzić, że wyznaczanie czasu nadzwyczajnych zjawisk, nie jest problemem. Trudniej wskazać ich miejsce na planecie. Pomagają w tym retrospektywne obserwacje. Na ich podstawie wiadomo, że przy końcu października i na początku listopada południowo-wschodnia część Europy nawiedzana jest przez zwiększone, a nawet katastrofalne opady (np. Grecja). Z pewnością zależy to od wspomnianej wyżej , zgodnej deklinacji obu znaczących źródeł grawitacji.

Mamy więc przykład, jak ta sama przyczyna wywołuje "po sąsiedzku" dwa przeciwne skutki (Statystycy z pewnością tego mi nie darują! Jednak tylko tak można zrozumieć ten pozorny bałagan w atmosferze ).

Wyż rosyjski jest "usprawiedliwiony", gdyż w miejsce niżu (środkowa Europa), który powstał po nowiu Księżyca i przy coraz większym oddalaniu się od równika, w średnich szerokościach geograficznych musiało zmniejszyć się ciśnienie (niż, mniej masy) i w ten "dołek" wlewa się suche powietrze polarne! Też dwa skutki!

Przypominam, że duże różnice ciśnień powstają w czasie zmiany natężenia pola grawitacyjnego - chodzi o sumę i różnicę i szybszą zmianę punktu przyłożenia siły. Jestem przekonany, że nie ma chaosu w atmosferze, bo widzę porządek!

Pozdrawiam Cierpliwych Czytelników, a w moim marzeniu Współobserwatorów! - M. Grawit


24 października 2014 r.

W prognozowaniu długoterminowym należy zwrócić uwagę na miesięczną cykliczność zjawisk pogodowych. Nawiązując do ostatniego wpisu myślę, że następny okres mokry - niżowy nastąpi z pewnością za 28 dni i będzie to już obfity śnieg. Ten niż występuje po nowiu, wzmocniony jest po kulminacji deklinacyjnej Księżyca; w lecie nad półkulą północną, a w zimie nad południową (przypominam, że wybrzuszenia atmosfery, czyli siły pływowe, mają miejsce na obydwu półkulach). Okresy wyżowe wiążą się z pełnią Księżyca, która w lecie (naszym) jest na południu, a w zimie na północy. Oczekuję na ciekawe wydarzenia meteo w związku z wydłużonym okresem, prawie 30-dniowym pomiędzy pełniami listopada i grudnia. Kiedyś już spotkałem się z tym, ale nie pamiętam efektu. Czekam na podobne układy baryczne jak w lecie.

Życzę Obserwatorom ciekawych spostrzeżeń i serdecznie pozdrawiam - M. Grawit


20 października 2014 r.

Jeśli ktoś uważnie obserwował miesięczne stany pogody w lecie i na początku jesieni, z pewnością zauważył ich powtarzalność w rytmie prawie niecałych trzydziestu dni. Zawsze pierwsza połowa miesiąca była ładniejsza, a w drugiej pokazywały się zimniejsze niże od strony zachodniej. Jest to z pewnością dowód, że układem frontów barycznych dyryguje deklinacja Księżyca. W tej sprawie zaznaczają się dwa typowe układy grawitacyjne w ciągu każdego roku:
a) letni i zimowy oraz
b) wiosenny i jesienny.

Pogoda w tych kwartałach bywa podobna, bo w lecie i w zimie Słońce "pomaga" grawitacyjnie Księżycowi daleko od równika, a w drugim typie sam naturalny satelita penetruje wyższe szerokości geograficzne, gdy Słońce przechodzi równik w okresie równonocy. Tym można wyjaśnić słuszne spostrzeżenie tradycyjnych obserwatorów zawarte w porzekadłach: "jaka zima, takie lato" oraz "miesiąc październy, marca obraz wierny". Należy dodać, że wiąże się to z podobną deklinacja oscylacji Księżyca, która w ciągu roku ulega małej zmianie w cyklu prawie 19-to letnim. Niniejszy "porządek" jest niestety stymulowany przez znaczące planety, takie jak: Jowisz, Saturn i Wenus w dolnej koniunkcji. Dlatego prognozowanie pogody długoterminowej jest takie trudne.

Obecnie oczekujemy na zimę. Mrozów należy się spodziewać w okolicy pełni Księżyca, tj. około szóstego listopada i grudnia. Mam nadzieję, że kwiaty na cmentarzu mogą zmarznąć dopiero trzeciego listopada, bo powinien być słaby mróz, gdyż perygeum Księżyca jest blisko równika.

Zadziwiająca jest długość miesiąca księżycowego - prawie 30 dni bez 10 godzin. Nowe doświadczenie!

Pozdrawiam - M. Grawit


17 października 2014 r.

Oto próba wyjaśnienia przyczyny dawno niespotykanej śnieżycy w Himalajach, w której zginęło kilkudziesięciu himalaistów. Pomocą może być grawitacyjny sposób traktowania zjawisk meteorologicznych. Obserwacje i logiczny sposób rozumowania wskazują na na 18,6-letni cykl deklinacyjny Księżyca, który co taki okres oscyluje najbliżej równika. Może być i podwójny, a wtedy nietypowe zjawiska mogą występować co 37 lat. Bowiem przy najniższej oscylacji strefa chłodu obniża się z północy na południe. Himalaje są ostrą krawędzią na której "licytują" się ciężkie zimy na Syberii i "nieprawidłowe" monsuny w rejonie południowej Azji i Oceanu Indyjskiego. Pierwsze sygnały mamy w wyższych warstwach atmosfery, a za rok zaznaczą się także w Europie. Wtedy będziemy mieli zgniłe lata i zgniłe zimy. Na razie kończy się maksymalny okres ocieplenia.

Pozdrawiam cierpliwych internautów, którzy raczą czytać moje pomysły - M. Grawit


13 października 2014 r.

Stawiam pytanie: w jakich warunkach grawitacyjnych następuje spotkanie zimnego powietrza arktycznego z ciepłym i wilgotnym, bowiem tradycyjna informacja jest niekompletna, nie służy długoterminowemu prognozowaniu tego zjawiska.

Baczni obserwatorzy powinni zauważyć, że te spotkania mają miejsce w czasie "zmiany deklinacyjnej warty" Księżyca, tj. równik i obie kulminacje w pewnych przypadkach mogą występować w momencie zmiany natężenia pola grawitacyjnego (perygeum i apogeum). Przykład tego pierwszego przypadku mamy dzisiaj (13.10.2014). Temu zjawisku w środkowej Europie przeważnie towarzyszy cisza w atmosferze.

Zimne powietrze ma dwa źródła powstania: pochodzi z inwersji albo z adwekcji, czyli z ugięcia frontu polarnego. Takie układy grawitacyjne i ich skutki obserwuję już od wielu lat.

Serdecznie pozdrawiam - M. Grawit


8 października 2014 r.

A więc nie ma się czemu dziwić, gdy tajfun w Japonii, trzęsienie ziemi w Chinach (6,6 st. w skali R) i w Meksyku, bo Słońce i Księżyc w pełni i po perygeum w pobliżu równika! Wszystko dzieje się po zmianie punktu przyłożenia siły do naszej planety. Koncentracja zjawisk astronomicznych = erupcji zjawisk meteo - sejsmicznych. Spiritus movens perygeum we wspomnianym towarzystwie.

Pozdrawiam - M. Grawit


24 września 2014 r.

Punktualność grawitacji w odniesieniu do zjawisk meteorologiczno - sejsmicznych jest zachwycająca! W trzeciej dekadzie września objawia się przymrozkami, ale nie dlatego że "Słońce słabiej grzeje", bo na początku października pokaże się "babie lato", tylko z powodu przyłożenia maksymalnego natężenia zewnętrznej siły grawitacyjnej nad równikiem! Właśnie dziś 24 września 2014 roku nasza gwiazda dzienna wraz z Księżycem na nowiu przechodzi równik i oba źródła grawitacji zbliżają się do Ziemi! Skutek: wyraźne obniżenie temperatury, objawiające się w postaci przymrozków i śniegu w górach.
Czy ktoś zauważył tę korelację. Jeśli tak, serdecznie gratuluję i życzę ciekawych badań.

Pozdrawiam - M. Grawit


11 września 2014 r.

Doświadczeni badacze dobrze wiedzą, że "nie jednemu psu Mucek", czyli że sytuacje podobne nie muszą być takie same. Pamiętamy jesienną "rozróbę" perygeum w pasie równikowym (Filipiny) przy największym oddaleniu tegoż od równika, a obecnie (8. września) zbliża się do niego na 7º., teraz pełnia się spóźnia niecałą dobę. Zatem mamy inne parametry grawitacyjne. Statystyka, żeby była miarodajna, powinna opierać swoje badania na tych samych wartościach.

Ba! Ale kto potrafi ustawić Księżyc w tej samej pozycji? Zatem mam prawo przypuszczać, że Nauka nie bierze się za ten problem grawitacyjny w pogodzie, bo nastręcza zbyt dużo trudności.

Pozdrawiam - M. Grawit


25 sierpnia 2014 r.

Gdyby Amerykanie zastosowali metodę grawitacyjną w wyznaczaniu terminu trzęsień ziemi i wybuchu wulkanów, mogliby przewidywać te zjawiska na nieokreślony czas w przyszłość, pod warunkiem korzystania z kalendarza astronomicznego z odpowiednią datą.

Zatem porównajmy przyczyny grawitacyjne składające się na tragiczne tsunami na Oceanie Indyjskim w 2004. roku w dniu 26. grudnia i dzisiejsze trzęsienie ziemi w północnej części Kalifornii 6 stopni w skali Richtera. Na pierwsze zjawisko złożyło się aż 9 skrajnych faktów astronomicznych po uwzględnieniu jego przygotowania:

  1. w ciągu 3/4 roku pobyt Jowisza na półkuli północnej,
  2. przejście przez równik trzech ciał zewnętrznych źródeł grawitacji w okresie równonocy jesiennej na półkulę południową (Jowisz, Księżyc, Słońce),
  3. a w dniu krytycznym przyłożenie siły grawitacyjnej najdalej od równika na obu półkulach:
    1. Księżyc w fazie pełni jeszcze najdalej od Ziemi (tak wysoko, na półkuli północnej, nie było go tam przez kilka lat!),
    2. dodatkowo Ziemia zbliżała się do peryhelium na półkuli południowej.

Zmasowany atak grawitacyjny "bandy trzech" w pasie równikowym naruszył stabilność skorupy pod Oceanem Indyjskim i po ustąpieniu "intruzów", nagromadzona energia została uwolniona, powodując tak wielki kataklizm, bo nie było w tym czasie żadnego "strażnika" grawitacyjnego na pasem równikowym. Zginęło około 300 tysięcy ludzi!

Destabilizację sejsmiczną w rejonie Islandii i pn. Kalifornii przygotowało nadzwyczajne perygeum Księżyca w czasie pełni na półkuli południowej dwa tygodnie temu i apogeum Księżyca w pobliżu nowiu na naszej półkuli (wczoraj i dziś). Należy zaznaczyć, że Księżyc zmierza do najmniejszej oscylacji wokół równika (+/- 18º) w ciągu 18,6 - rocznego cyklu deklinacyjnego i dlatego kątowo coraz wolniej się porusza. Osiem lat temu pokonywał prawie 58 stopni, a dzisiaj już tylko 37.

Jeśli jest coś niejasnego, proszę o pytania.

Pozdrawiam - M. Grawit


17 sierpnia 2014 r.

Droga trąby zależy od deklinacji Księżyca. Jej dalekie usytuowanie od równika sprzyja raczej statyczności powłoki gazowej Ziemi, a zbliżanie się do przejścia przez równik, przyspiesza wędrówkę atmosfery z zachodu na wschód. Właśnie dlatego trąba dotarła nareszcie do mojego Łańcuta, bo dotychczas było u nas bardzo spokojnie! Od deklinacji satelity zależy również występowanie tych zjawisk w danej szerokości geograficznej (!). W czasie większej oscylacji Księżyca, trąby docierają kilkaset kilometrów dalej na północ. Podobnie dzieje się z huraganami. Dochodzą aż pod Białystok. Zachęcam do prognozowania nadzwyczajnych zjawisk meteo-sejsmicznych według teorii grawitacyjnej (nie jakiegoś tam Głuszka!). Na takie myślenie naprowadziła mnie na początku lat 60. książka niemieckiego badacza H. Fickera (wyd. PWN W-wa 1958 r.) pt. "O pogodzie", w której autor pisze, że nieraz "mały niżyk" rozrasta się nagle w olbrzymi cyklon. Wyżej wymieniony badacz nie znał przyczyny tak szybkiej zmiany aury. Na podstawie wieloletnich obserwacji przypuszczam, że dzieje się to w momencie zachwiania równowagi grawitacyjnej, z powodu ochłodzenia wilgotnego powietrza w górnych warstwach atmosfery, które przyczynia się do zmiany ciśnienia, a więc do niepożądanych zjawisk. Chodzi o to, że siła zewnętrzna zmieniając tensor (przemieszcza się w inne miejsce), przekazuje Ziemi pracę większego przyciągania. Trąba ma jeszcze to do siebie, że uderza punktowo, czyli że ma do czynienia ze statycznością, której już dawno poświęciłem duży artykuł w internecie. Trąba chodzi tam, gdzie zmniejsza się ciśnienie. Małe zawirowania obserwujemy nawet w lecie przy bezchmurnym niebie, kiedy porywają w górę schnącą słomę lub siano na polu. Dopóki synoptycy nie zaczną badać zmian ciśnienia pod względem grawitacyjnym, dopóty będą dreptać w miejscu odnośnie długoterminowego prognozowania pogody.

Pozdrawiam - M. Grawit


15 sierpnia 2014 r.

Nawałnica na Podkarpaciu, a "nauka" śpi?! Czy ktoś odkrył prawdziwą przyczynę jej genezy?! Owszem usłyszeliśmy "starą śpiewkę", że "zderzyły się dwie kontrastowe masy powietrza", ale drodzy Państwo, czas najwyższy w trzecim tysiącleciu przekroczyć rubikon niemocy w długoterminowym przewidywaniu takich zjawisk! Nieuwzględnianie działalności sił pływowych w powłoce gazowej Ziemi jest kardynalnym zaniedbaniem rzetelnej Nauki! Proszę mi wybaczyć niby "pyszałkowatość" tej wypowiedzi i przyjąć do wiadomości, że od czasu odkrycia prawdziwej przyczyny ruchu atmosfery w 1975 roku, daleki jestem od samochwalstwa i chęci "błyszczenia". W swojej "Astronomii" śp. p. prof. E. Rybka omawiając pływy Księżyca napisał, że "podobne są też w atmosferze". Czy tak trudno sobie wyobrazić, jak się uplastycznia powłoka gazowa Ziemi pod wpływem tychże wyżej wspomnianych sił? Te procesy staram się jak mogę "polonistycznie" tłumaczyć. Jeśli błądzę w rozumowaniu, proszę mnie pouczyć, bo każdą dobrą poradę przyjmę z wdzięcznością.

A więc co z tym Podkarpaciem?! Tuż po północy o godzinie pierwszej czterdzieści przedziwny spokój w atmosferze został brutalnie przerwany przez kilkuminutową nawałnicę. Mieszkam w Łańcucie, na pierwszym wzniesieniu od Niziny Sandomierskiej. Wichura przeszła koło mojego domu, zniszczyła część drzewa w sadzie, sto metrów dalej zerwała lampę żelazną na ulicy na wysokości trzech metrów i trakcję elektryczną. Resztę wszyscy znają z przekazów telewizyjnych.

O prawdziwych przyczynach tych kataklizmów tak dużo napisałem i jestem bardzo ciekawy czy ktoś popatrzył do kalendarza astronomicznego i znalazł faktyczne przyczyny tych zjawisk? Byłbym bardzo uradowany! Była to nadzwyczajna sytuacja grawitacyjna wokół naszej planety: kilka dni wcześniej perygeum Księżyca w czasie pełni, potem oddalanie się satelity od Ziemi tuż przed najsłabszym przypływem kwadraturowym w momencie przejścia Księżyca przez równik! Proszę zauważyć, jak wielkie kontrasty grawitacyjne w tak krótkim czasie! O tych momentach zwrotnych pisałem już wiele razy. Tak na marginesie pragnę zaznaczyć, że w swej praktyce nauczycielskiej zawsze mówiłem swoim podopiecznym: pytajcie mnie tysiąc razy, a ja się nie zdenerwuję i będę dalej wyjaśniał, aż zrozumiecie. Jednak o grawitacyjnym tłumaczenia kataklizmów pogodowych w oficjalnych mediach jeszcze nie słyszałem!

Łączę pozdrowienia - M. Grawit


12 sierpnia 2014 r.

Czy uwierzą fachowcy, że ruch atmosfery jest stymulowany nie tylko przez stopień nagrzania, ale przede wszystkim przez ciągle zmieniające się natężenie pola grawitacyjnego? Chodzi o siły pływowe w powłoce gazowej Ziemi. Zainteresowani mogą się o tym przekonać w środkowej Europie w dniach towarzyszących perygeum Księżyca (10 sierpnia br.). "U nas kataklizmów mamy dostatek!", nawet dotarły do Warszawy! Mam nadzieję, że Szanowna Dyrekcja IMGW przeprosi się z moją skromną metodą grawitacyjną i spróbuje ją zastosować w synoptyce?

Celowo nie angażowałem się w te zagadnienia wielkich mediów, bo nie lubię rozgłosu, złudnej reklamy, nie chcąc narażać ludzi na ewentualne błędy w moim myśleniu. Liczyłem, że "fachowcy" poprowadzą dalsze badania, ale się nie doczekałem! Ponad połowę życia poświęciłem temu zagadnieniu i nie zależy mi na sławie, ale nie mogę milczeć, gdy cierpi społeczeństwo, któremu chociaż trochę można by pomóc przez wcześniejsze, długoterminowe ostrzeżenie. Przecież takie okresy dynamicznej pogody można przewidywać na długie okresy w przyszłość! Trzeba tylko zaglądnąć do kalendarza astronomicznego i zobaczyć, kiedy będzie górna czy dolna kulminacja Księżyca, czy jego perygeum i apogeum oraz przejście przez równik. Na podstawie wieloletnich dociekań i badań, stwierdzam stanowczo, że "zderzenie kontrastowych mas powietrza jest skutkiem działania niewidzialnej siły pływowej, która "owocuje" w postaci kataklizmu! Stopień nagrzania zależy od kumulacji masy gazowej, która przyczynia się do powstania "efektu cieplarnianego". Swoją długoletnią pracę udostępniam Społeczeństwu za darmo, może dlatego jest lekceważona?

Życzliwych i Sceptyków pozdrawia skromny polonista M. Grawit


5 sierpnia 2014 r.

Czwartego sierpnia skończyło się nad naszym Globem słabnące działanie grawitacyjne, po kwadraturowym przypływie Księżyca i już 5 bm. widzimy na mapach synoptycznych, że ten "niezdecydowany, pofalowany front" o kształcie południkowym, zaczyna ruszać na wschód. W Kalifornii zaś chyba przestały palić się lasy, bo są kłopoty z powodzią, natomiast w Chinach nastąpiło trzęsienie ziemi. Przypominam, że tsunami na Oceanie Indyjskim w 2004 roku miało miejsce na pełni w górnej kulminacji deklinacyjnej na jeden dzień przed perygeum Księżyca. Zatem moja sugestia, że moment przełomowy tak w meteorologii, jaki w synoptyce wiąże się ze zmianą natężenia pola grawitacyjnego, które jest odpowiedzialne za "nieprzewidywalne" (?) kataklizmy. Z praktyki obserwacyjnej chyba słusznie wnioskuję, że po interwencji "intruzów" (zewnętrzne źródła grawitacji), sama Ziemia dąży do naprawienia naruszonej równowagi. W artykule dałem przykład otrzepywania się kury po wizycie koguta.

Zastosowanie metody grawitacyjnej w obu tych dziedzinach nauki napotyka dlatego na brak zainteresowania, bo wymaga uwzględnienia wielu składników biorących udział w permanentnej metamorfozie pola grawitacyjnego.

Obecnie czekamy na kontrasty termiczne, czyli na adwekcję frontu polarnego, który już nieśmiało się zaznaczył w postaci gradu w czasie pierwszego etapu kolarskiego. Wydaje się jednak, że zjawisko to nie będzie nadzwyczajnie radykalne, bo będzie osłabione przez powrotny tensor deklinacyjny Księżyca, w czasie jego perygeum podczas pełni! Za parę dni zobaczymy co z tego wyniknie, bo takie mamy "laboratorium"!

Pozdrawiam - M. Grawit


2 sierpnia 2014 r.

Metoda naukowa, jaką jest statystyka, musi być rozsądnie stosowna, bo jej "ślepe" używanie może prowadzić do błędnych wniosków. Przykładem mogą być tzw. porzekadła ludowe jak to, które w ostatnim tygodniu lipca spełnia się dokładnie odwrotnie! "Od św.Hanki miały być zimne wieczory i poranki", a tu w nocy cieplutko do rana +18 a nawet 20 stopni Celsjusza! No i statystycy "zacierają ręce z radości" i kiwają głowami nad kondycją "mądrości ludowej"!

Z tą "radością" radzę, powoli Panowie, bo problem trzeba oglądnąć z każdej strony! Zagadnienie to już wyjaśniałem wcześniej w swoich artykułach, ale ten przypadek wymaga dodatkowej uwagi.

W opracowaniu pt.: "..klucz do zagadki całej światowej pogody..." (1996 r.) podałem definicję matematyczną ruchu atmosfery, że oprócz stopnia nagrzania, decyduje o nim udział źródeł grawitacji (czas, miejsce, stopień natężenia pola). Przeanalizujmy zatem pod tym kątemniniejszy przypadek.

Zastanawia nas statyczność aury nad Europą Środkową, a zwłaszcza punktowość opadów, ale o tym pisałem w poprzednich notatkach (apogeum Księżyca na półkuli północnej) i to się sprawdza! W ostatnim wpisie zajmowałem się dynamiką pogody w okolicy perygeum Księżyca, że wtedy powinna być największa! Jednak jakoś się nie spieszy? Zapytajmy zatemdlaczego?

Wydaje mi się, że jest bardzo proste wyjaśnienie, gdy uwzględnimy wspomniana wyżej definicję. W ostatniej dekadzie lipca mamy "całe stado" faktów astronomicznych, które decydują o osłabieniu pola grawitacyjnego (górna kulminacja deklinacyjna Księżyca, jego apogeum w pobliżu nowiu i jeszcze czwartego sierpnia najsłabszy przypływ kwadraturowy w postaci pierwszej kwadry, od której powinny się zacząć gwałtowne zmiany. Jednak tsunami na Oceanie Indyjskim nie przewiduję, bo duże planety siedzą spokojnie na obu półkulach.

Pozdrawiam - M. Grawit


27 lipca 2014 r.

Nadzwyczajne perygeum Księżyca!

W końcu lat 70-tych, z korespondencji ze śp. p. prof. Romanem Janiczkiem z Częstochowy, dowiedziałem się, że "perygeum i apogeum Księżyca nigdy nie występuje w czasie kwadry". Proszę sprawdzić w tablicy astr. Księżyca na 10 sierpnia: pełnia i perygeum zjawiają się prawie w tym samym czasie, różnica wynosi nawet mniej jak pół minuty!

Pierwszy raz (?) - nadarza mi się coś podobnego obserwować. Owszem, w marcu 1980 roku był podobny przypadek, ale na nowiu z przeszło 2 godz. różnicą. (Mam miłą pamiątkę od p. profesora w postaci kalendarza z bardzo sympatyczną dedykacją). Był to ciekawy rok, bo od 15 czerwca zaczęło się mokre lato z nadzwyczajnym cyklonem nad środkową Polską, który zapowiedziałem w prasie na trzy miesiące wcześniej. (Podstawa: nów Księżyca 12 czerwca i dolna koniunkcja Wenus ze Słońcem 15).

A co będzie 10 sierpnia w br.? Przypominam, że w okolicy perygeum Księżyca mamy aurę dynamiczną. Należy przypuszczać, że na obydwu półkulach nastąpią wybrzuszenia atmosfery w średnich szerokościach geograficznych, które po osłabnięciu siły zewnętrznej zaczną opadać, inicjując zderzenie kontrastowych mas powietrza. A więc druga połowa pierwszej dekady sierpnia powinna być "brzydka". W strefie równikowej mogą się pojawiać trzęsienia ziemi, bo brak będzie zewnętrznej ochrony grawitacyjnej nad równikiem. Może jakieś małe El Nunio? Powinno być coś ciekawego!

Łączę pozdrowienia - M. Grawit


10 lipca 2014 r.

Dynamika pogody uaktywniła się po przejściu Księżyca przez równik na półkulę południową, tuż przed dolną kulminacją deklinacyjną (za dwa dni, brak mniej niż 2 stopnie kąt.) i na cztery dni przed perygeum.

Zatem warto zwracać uwagę na każdy szczegół astronomiczny. W konsekwencji na Śląsku spotykają się dwie kontrastowe masy powietrza.

Życzę logicznych przemyśleń - M. Grawit


3 lipca 2014 r.

Jak widzimy, w środkowej Europie, w okolicy apogeum Księżyca mamy względny spokój w atmosferze. Czyli sugestia zaznaczona na początku wiosny sprawdza się. Co więcej, jest zgodna z logicznym myśleniem, bo satelita oddala się od Ziemi nad naszą półkulą i nie robi "zamieszania".

Teraz proszę obserwować pas równikowy. Tam już synoptycy sygnalizują większe zawirowanie na Oceanie Atlantyckim w rejonie Ameryki Środkowej. Dlaczego, bo jest nagrzanie, a Księżyc na nowiu oscyluje coraz bliżej równika. Za niecałe dwa lata można się spodziewać na Oceanie Spokojnym największego El Nunio, bo oscylacja będzie kątowo najkrótsza, a pogrubienie powłoki gazowej największe, zatem efekt cieplarniany maksymalny! Stąd wybrzuszenie oceanu! Chyba rozumowanie logiczne? Przy przejściu Księżyca przez równik, od zachodu nad Polskę nadciągną fronty burzowe. Większe zamieszanie w pogodzie nastąpi po pełni, około perygeum. Proszę badać!

Pozdrawiam - M. Grawit


25 czerwca 2014 r.

Zachęcam Państwa do współbadania zjawisk meteorologiczno-astronomicznych w oparciu o grawitację, zwłaszcza od przesilenia letniego. Nasuwa się pytanie, gdzie są deszcze świętojańskie? Statystycy i przeciwnicy teorii "grawitacyjnej" będą uradowani, bo minął 24 czerwca, a tu piękna pogoda nad Polską! Nie wiem tylko jak sobie wytłumaczą gnębiące nas zimno, zwłaszcza nocą, właśnie do tego dnia z małym przydłużeniem. Zatem wypadkowa wektorów i jej zgodny, północny tensor, robi swoje i wpuszcza zimno z północy. Przy zgodnym plusowym tensorze Słońca i Księżyca to zimno "wlewa się" z północy na środkową Europę, czyli teoria nie jest taka głupia?

Ta mówi: mała tendencja do opadów. Tu trzeba postawić dodatkowe pytanie o ich kierunek: atlantycki czy kontynentalny? Okazuje się, że wszystko jest w porządku, bo niże atakowały ze wschodu! Pytanie następne, dlaczego one tam powstały Przypuszczam, że wyjaśnieniem będzie skrócenie tensora Księżyca w stosunku do odpowiednika Słońca, bo kulminacja deklinacyjna tegoż przekracza ostatnio równoleżnik satelity, a w cyklu około 19-letnim, Księżyc oscyluje coraz bliżej równika.

Zatem skoro jutro (26 czerwca) oba ciała niebieskie praktycznie zaczną wracać z północy do równika, należy się spodziewać tradycyjnych opadów świętojańskich. Gwarantem jest nów Księżyca (przypływ syzygijny)! Czekamy więc na cyrkulację zachodnią. Pojawią się upały i burze.

Każdy posiadacz kalendarza astronomicznego może sobie skutecznie prognozować pogodę, długo wcześniej przed synoptykami. Ci na razie nie straszą wielkimi opadami, ale miejmy cierpliwość, może zmienią zdanie? Później gorszej pogody trzeba się spodziewać po pełni za dwa tygodnie i po nowiu pod koniec lipca. Pożyjemy, zobaczymy!

Pozdrawiam - M. Grawit


13 czerwca 2014 r.

Szanowni Zainteresowani metodą grawitacyjną w meteorologii.
Właściwie nie wiem ilu jest takich. Zadaję sobie pytanie czy jestem najgorszym nauczycielem na świecie, skoro od 1975 roku nikogo nie nauczyłem stosowania powyższej metody? Przepraszam za takie osobiste refleksje, że muszę się użalać nad sobą, bo nikt z dziewięciu tysięcy wchodzących na stronę kącika meteo w ciągu ostatnich lat, nie poinformował mnie, że teoria jest prawdziwa, bo się sprawdza. Dobija mnie pytanie: jaka będzie pogoda, bo ja mam... itd. zamiast samemu prognozować według tak szeroko propagowanych przeze mnie wytycznych.

Właśnie w tej chwili jest 13 czerwca, godz. czwarta z minutami, mija pełnia Księżyca w najniższym punkcie hiperboli, co więcej zbliża się do Ziemi, bo za dwa dni będzie w perygeum i nikogo to nie obchodzi?! Owszem jest pewien naukowiec, który wszystkich uspokaja, że takie sytuacje astronomiczne nie mają wpływu na pogodę i każdy mu wierzy, bo utytułowany!

A rzeczywistość jest inna! Następuje spływ powietrza polarnego, sprowokowanego podciśnieniem, wytworzonym przez wspomniany układ zewnętrznych źródeł grawitacji!

Za rok będzie 40 lat odkąd zacząłem poznawać tę tajemnicę. Po pięciu latach sprawdzania upubliczniłem ją w prasie, a od kilkunastu lat jest w internecie. Jednak odzew jest! Chociaż bardzo skromny pod względem ilości, ale liczy się jakość! Kiedy w 1997 roku zatonął Wrocław, miałem zaszczyt gościć głównego klimatologa kraju, bo z przeszło rocznym wyprzedzeniem określiłem warunki grawitacyjne sprzyjające wielkim opadom. Potem odwiedził mnie pewien doktorant z Warszawy, wyrażając tylko szacunek dla moich "długoletnich badań". Nawet redaktor z Kalisza chciał wydać książkę, ale sam mu odradzałem, że mój cienki pisk zostanie zagłuszony przez powszechne "globalne ocieplenie"! Swoją teorią zainteresowałem miesięcznik pt. Nieznany Świat. Ostatnio specjalnie przyjechał do Łańcuta magistrant geografii. Jednak nie mogę się doczekać, żeby ktoś zaczął prognozować, a ja tak na to tylko czekam!!! Jestem przekonany, że znam prawdziwe przyczyny ruchu atmosfery. Powszechne mniemanie, że pierwszeństwo ma stopień nagrzania, moim zdaniem, jest błędne! Czytelnicy pomyślą: wariat! Prawdziwy wariat! Dlaczego zatem Nauka jest w błędzie? Bo opiera się na semiologii - skutki bierze za przyczyny. Przykład: zderzyły się dwie kontrastowe masy powietrza. Jednak to jest półprawda, bo zanim te masy powstały, jakaś siła musiała je "wyprodukować" i rozmieścić!

Życzę trafnych prognoz i pozdrawiam - M. Grawit


10 czerwca 2014 r.

Mam pytanie do Szanownych Obserwatorów aury, jeśli tacy są: czy ktoś zauważył zależność stanu pogody od deklinacji Księżyca? Chodzi o przypadek jego oddalania się od równika. Wtedy nad Europą mamy wyż, a nad Atlantykiem niż, który "powoli przemieszcza się na wschód". Niestety synoptycy nie zwracają na to najmniejszej uwagi, bo oni widzą z satelity, gdzie front się przesuwa. Gdyby skorzystano z moich spostrzeżeń, wiedzieliby na wiele lat do przodu pod jaką datą będzie dana pogoda. Zatem proszę "zwykłych zjadaczy chleba"o sprawdzenie tej teorii w praktyce, przy pomocy kalendarza astronomicznego.

Pozorne zaprzeczenie tego twierdzenia mogliśmy obserwować w drugiej połowie maja br. (p. poprzedni wpis), kiedy to nów nastąpił pod koniec miesiąca, a prawo pierwszeństwa w deklinacji dostało Słońce, nastąpiła zamiana siły (skrzyżowanie). Tylko tym można wyjaśnić tę "nieprawidłowość".

W czerwcu ma również uzasadnienie statyczność zjawisk meteo, bo Słońce "kątowo" prawie stoi w miejscu, tylko Księżyc zmienia pozycję deklinacyjną ale też "niemrawo", bo oscyluje +/-19 stopni pod koniec 18,6-letniego cyklu.

Prognozy: za trzy doby nasz Satelita znajdzie się w dolnej kulminacji, dwa dni przed perygeum, w fazie pełni. Proszę zatem obserwować jakie będą zmiany aury, gdzie się zatrzęsie ziemia, bo w średnich szerokościach geograficznych powinna być pogoda dynamiczna, a wokół równika mogą pokazać się ruchy sejsmiczne?!

Dociekliwych serdecznie pozdrawiam - M. Grawit


15 marca 2014 r.

Nawiązuję do ostatniego wpisu. Chodzi o przyczynę ostrej zimy w Ameryce Północnej i łagodnej w Europie. Sugeruję, że tę różnicę spowodowały warunki geograficzno-grawitacyjne. Zacznę od tych drugich, bo one ulegają ciągłej modernizacji. Głównym sprawcą tychże "anomalii" jest, moim zdaniem, ciągły pobyt apogeum Księżyca na północnej półkuli daleko od równika. Do tego dochodzi jeszcze towarzystwo Jowisza tamże.

Resztę wyjaśniają warunki geograficzne. Dowód:
1) Słaba operacja zewnętrznego pola grawitacyjnego, ze względu na małe natężenia pola (najsłabsze z możliwych) powoduje "niemrawą" wędrówkę niżów z zachodu na wschód (zgodnie z teorią grawitacyjną w meteorologii). W czasie takiej słabej operatywności pola niże atlantyckie nie mają siły docierać do środka Europy więc uwalniają swoje ciężary nad Wyspami Brytyjskimi.
2) Olbrzymia rynna w Północnej Ameryce przy podciśnieniu wytwarzanym przez "parawan" Kordylierów pozwala swobodnie spływać "czapie zimna" z Bieguna Północnego, bo parujący Atlantyk jej nie wpuszcza, podobnie jak równoleżnikowe Himalaje w Azji.
3) Dodatkowo spływające zimno na zachodnią półkulę robi podciśnienie i wciąga za sobą ciepło z południa na Europę Środkową.
4) "Parawan" Gór Skandynawskich też temu pomaga.

Takie są przemyślenia "przeciętnego" polonisty, świadomego swej małej wiedzy. Jednak powstaje pytanie, czy niektórzy nie powinni się wstydzić, którym statek zamarzł w lodzie na trzy metry na Antarktydzie (w lecie!), a miał filmować topniejące lody? Mam świadomość, że występuję jak Dawid przeciwko Goliatowi, bo twierdzę, że prawa fizyki powinny być uszanowane nie tylko przeze mnie ale i przez tych, którzy otrzymali najwyższe uznanie, lecz pytam za co?!

Powyższy dowód traktuję jako dobra osobiste i pozostawiam je pod ochroną prawną... Można je publikować w mediach z podanie danych osobowych właściciela.

Łączę pozdrowienia - M. Grawit


16 luty 2014 r.

"Wyjątki są potwierdzeniem reguły" - tak głosi zasada naukowa. Zatem popatrzmy, co dzieje się na niebie?

Zamiast wyraźnego wyżu nad środkową Europą, jakiś szczątkowy utrzymuje się w południowo-wschodniej Polsce, a w związku z tym mrozu, czyli zimy "ani widu, ani słychu"! Widzę oczyma wyobraźni, jak statystycy "zacierają z radości ręce" i twierdzą, że teoria grawitacyjna nadaje się do wyrzucenia. Jednak powoli Panowie! Tam była mowa o stopniu natężenia pola grawitacyjnego, które zależy nie tylko od deklinacji źródła grawitacji, ale i o odległości tychże, czyli w naszym przypadku chodzi o perygeum i apogeum Księżyca. Cały czas mamy w pamięci zasadę genezy sił pływowych w warunkach niejednorodności pola grawitacyjnego. A więc przed pełnią lutową Księżyc powinien zmieniać natężenie pola, bo dąży do punktu syzygijnego, ale skoro się oddala od Ziemi, więc bilans siły równoważy się! Zatem nie ma różnicy w natężeniu, bo cały proces jest degradowany przez apogeum Księżyca.

Co więcej, gdy ten wraca do równika po apogeum i pełni, znowu następuje redukcja napięcia, bo Księżyc zbliża się do Ziemi, czyli "nadrabia" utratę siły z powodu przesunięcia deklinacyjnego nad równik. Efekt: prawie statyczny wielki niż utrzymuje się nad Wielką Brytanią (o czym napisałem w ostatnim wpisie). A więc jak już wcześniej wspomniałem, pobyt apogeum nad półkulą północną gwarantuje zmniejszenie dynamiki pogodowej. Głównie chodzi o cyrkulację z zachodu na wschód. Niestety cierpi na tym Anglia zalana powodzią największą od 250 lat!

Jednak nie koniec na tym kataklizmie! Ameryka Północna jest atakowana przez statyczny wyż z konsekwencją mroźnej zimy! Wielkie jeziora zamarzły, Niagara także! Mrozy dochodzą do -40ºC. Skąd się bierze taka "upartość" żywiołów? Właśnie z tej samej statyczności pola grawitacyjnego!!! (Czy można wierszoklecie wierzyć, gdy laureat Nagrody N. pan A. G. mówi o ociepleniu klimatu?) Powoli zaczynam docierać do odkrywania przyczyn takiego stanu rzeczy. Wspomniany wyżej kontynent tworzy olbrzymią rynnę, której zachodnia krawędź dochodzi do 6 tys. metrów wysokości i zatrzymuje ciepłe powietrze z Oceanu Spokojnego, przy rotacji Globu tworząc podciśnienie, które zasysa z północy czapę zimna. Dodatkowo równoleżnikowy układ Himalajów w Azji blokuje spływ tego mrozu na południe. Zatem w warunkach statyczności grawitacyjnej (o której wyżej), zimno spływa tą rynną, bo oba oceany produkujące niże też nie wpuszczają zimna! Taka musi być Prawda!!!

Pozdrawiam - M. Grawit

Ps. Ludzi Nauki przepraszam, jeśli się wymądrzam. Jednak mam świadomość wielkiego odkrycia, która mi towarzyszy od 1975 roku! Dlatego zastanawiam się, żartując czy jestem największym megalomanem na całym świecie? Bo wiadomo, sprawa dotyczy meteorologii globalnej!


13 luty 2014 r.

Nadzwyczajną powódź na Tamizie można wyjaśnić grawitacyjnie:

  1. Wysokie apogeum Księżyca na półkuli północnej (12.02.2014 r.),
  2. Ciągły pobyt Jowisza również w tej okolicy deklinacyjnej,
  3. Górna kulminacja deklinacyjna Księżyca (10.02.2014 r.), na 19,5º.

Chodzi o to, że te warunki grawitacyjne decydują o "niemrawym" przesuwaniu się niżu na wschód, chociaż wiatr szaleje 180 km/godz. Za dwa tygodnie, w okolicy perygeum Księżyca, niż atlantycki dostanie przyspieszenia, a właściwie już od kilku dni zaczyna się rozpędzać, bo satelita wraca do równika, a wraz z nim Słońce (na drugiej półkuli).

Dodatkowo wyż rosyjski trochę "przyblokował" jego agresję. Chyba to rozumowanie jest logiczne, ale premier W. B. z pewnością o tym się nie dowie, bo nie można poważnie traktować pomysły 82-letniego dziadka i to jeszcze z jakiegoś Łańcuta!

Tymczasem czekamy na zapowiedziany drugi atak zimy na pełni Księżyca, bo w połowie stycznia jednak pojawiła się zima i na wschodzie Polski pokazała co potrafi! Przeważnie szaleje w Ameryce północnej, bo widocznie tam przestali "zadymiać atmosferę"! Nawet ta "wstrzemięźliwość" udzieliła się dalekiej Antarktydzie, bo im w tamtym lecie statki zamarzły w kilkumetrowym lodzie! Faktem jest, że Ameryka Północna już chyba czwarty rok gości 40-stopniowe mrozy! Na razie nie wiem jak to wyjaśnić.

Współbadaczy pozdrawiam - M. Grawit


1 luty 2014 r.

Zainteresowanym nowym podejściem do meteorologii pragnę nadmienić, że tysiącletniej obserwacji meteorologicznych nie wolno nam lekceważyć. Nauka patrzy na nie "z przymrużeniem oka", bo czasem się sprawdzają lub nie. Zatem lepiej je pominąć, bo na niepewnym gruncie trudno się poruszać. Niektóre spostrzeżenia naszych przodków zachęciły mnie, od czasów młodości, do badania przyczyn ich sprawdzalności.

Od połowy lat 70-ych działo się to w kontakcie z literaturą fachową i z profesorami wyższych uczelni. Nie udało mi się jednak "skusić" kogokolwiek ze świata nauki do prowadzenia badań we wspomnianym kierunku. Owszem, na wstępie otrzymałem zapewnienie od sejsmologa na Wawelu p. Macieja M. , że "nikt za mnie tego nie zrobi". Nie chciałem w to wierzyć, ale po prawie 35 latach muszę przyznać, że miał rację. Dzisiaj, może mi się tylko wydaje, że potrafię wskazać rzeczowo na prawdziwe przyczyny sprawdzalności tradycyjnych, niektórych spostrzeżeń naszych praojców, którzy prawdopodobnie nie mieli o nich zielonego pojęcia (chodzi o grawitację).

Działalność grawitacji jest bardzo dobrze widoczna w sytuacjach krańcowych, jakimi są zima i lato. Właśnie wtedy Słońce razem z Księżycem (co dwa tygodnie) przebywa najdalej od równika, a więc oba źródła grawitacji pogrubiają powłokę gazową Ziemi, przyczyniając się do powstawania wyżu (nawet "upartego") w średnich szerokościach geograficznych. Niż tworzy się ciągle z powodu podgrzania Atlantyku prądem zatokowym, ale rusza wtedy na wschód, gdy mu "pozwoli" słabnący wyż rosyjski czy skandynawski. Proces ten jest poprzedzony inwersją, która zjawia się tak w zimie, jak i w lecie. Prawda, jakie to wszystko jest proste?

W procesie zmiany natężenia pola grawitacyjnego należy uwzględnić perygeum Księżyca i koniunkcje ważniejszych grawitacyjnie planet, bo jeśli Saturn z Jowiszem nastawiają deklinację Księżyca w cyklu 18,6-letnim, zatem nie można takiej siły "zaniedbywać".

Sympatyków pozdrawiam - M. Grawit


22 stycznia 2014 r.

Dużo myślę o ataku ostrej zimy na półkuli północnej. Wydaje mi się, że datę można wyznaczyć już w 100% pewności na przypływ syzygijny - ostatnio na nowiu z perygeum, na kontynencie Ameryki Północnej (wcześniej zdarzało się to na pełni, oczywiście zimowej!). Jeszcze dobrze nie wiem, kiedy to następuje w Europie. Zaczynam się pomału domyślać, że ma to miejsce z pewnym opóźnieniem (miesięcznym?) około lutego. Wtedy wyraźnie sumują się wektory i tensory Słońca oraz Księżyca. Nie wiem jednak dlaczego na przełomie lat 70/80 (?) przez cały miesiąc luty nie było mrozu ani w dzień, ani w nocy, a potem przez cały marzec trzymał 20-stopniowy mróz. Sady wymarzły! Jak popracuję trochę nad kalendarzem, może podam jakieś prognozy na bieżący rok? Nie lubię się tym chwalić, bo mogę czasem bzdury bredzić, a pragnę szanować Sympatyków. Wiosna może będzie opóźniona, bo związana jest z wiosenną pełnią. Atak brzydkiej pogody na nowiu w maju. Podobnie po każdym letnim nowiu.

Łączę serdeczne pozdrowienia - M. Grawit


1 stycznia 2014 r.

efemerydy planet, Słońca i Księżyca na 2014 r.
Wykres autorstwa p. Szymona Dykierta z Białegostoku.
Wykres potrzebny m.in. do prognozowania pogody przez p. M. G. z Łańcuta.


Poprzednia strona: Kącik meteorologiczny - 2015 Następna strona: Kącik meteorologiczny - 2013