Kącik meteorologiczny - 2013

24 grudnia 2013 r.

Powracający Księżyc z północy do równika powoduje, że w średnich szerokościach geograficznych Europy powłoka gazowa Ziemi obniża się nad północnym Atlantykiem i powstaje wielki niż uruchamiający nowy orkan (140 km/g.) nad północną Francją i na Wyspach Brytyjskich. Ciepło napływające z południa na środkową Europę ma "pomocnika" na Biegunie Północnym, bo "czapa zimna" spływa na Amerykę Północną (podciśnienie), dając śnieżyce na granicy Kanady i USA oraz wielkie opady w południowej części tego kontynentu.

Wiadomość dla Pana red. Jarosława Kreta: Dziękuję Panu za piękne spostrzeżenie, że co drugi rok mamy ciepłe Święta Bożego Narodzenia. Niech nagrodą za nie będzie grawitacyjne wyjaśnienie tego zjawiska: w ciągu roku kalendarzowego Księżyc obiega naszą planetę około 12,5 raza - stąd ta różnica w aurze. Więcej na podobne tematy na str. PTMA w Rozdrażewie i na moim blogu.

Wyrazy szacunku łączę - M. Grawit, emerytowany nauczyciel z Łańcuta


21 grudnia 2013 r.

Na podstawie długoletnich obserwacji, kiedy pod koniec lata załamała się pogoda, zaznaczyłem, że świadczy to o długiej jesieni. A więc prognoza była prawdziwa. Wskazywałem również na powtarzające się ocieplenie w trzeciej dekadzie każdego jesiennego miesiąca (w cyklu 28-dniowym) i to spostrzeżenie, jak widzimy, dotyczy także i miesiąca grudnia. Na normalną zimę możemy oczekiwać od połowy stycznia w okolicy pełni Księżyca, bo wtedy ona powinna być najdalej na północy. Pisałem również, że apogeum Księżyca usytuowane wysoko na naszej półkuli, łagodzi ostrość zjawisk meteorologiczno-sejsmicznych, czego nie można powiedzieć o "występach" perygeum Księżyca na nowiu i Wenus w dolnej koniunkcji ze Słońcem na półkuli przeciwnej. Takiego prognozowania można się łatwo nauczyć, pod warunkiem rozumnego czytania tablic astronomicznych. Ważne jest przebadanie 19-letniego cyklu deklinacyjnego Księżyca, bo kiedy ten "chodzi" na zewnątrz pasa równikowego, wtedy sytuacja pogodowa w środkowej Europie bywa odwrotna, gdyż suma tensorów Słońca i Księżyca zamiast rosnąć, maleje (poza Zwrotnikami Raka i Koziorożca).

W tych dniach obserwujemy prawidłowy przykład na działanie zewnętrznych sił grawitacyjnych na pogodę w środkowej Europie: Księżyc szedł na północ, była pogoda wyżowa, wraca do równika, od zachodu podchodzą niże. Ostrość lub łagodność zjawisk zależy od natężenia pola grawitacyjnego (perygeum, apogeum i towarzystwo znaczących planet) oraz szybkości zmiany punktu przyłożenia siły do naszego Globu.

Łączę pozdrowienia - M. Grawit


16 grudnia 2013 r.

Zastanawiam się czy ktoś z naukowców zauważył, kiedy pojawiają się "zgniłe wyże" w środkowej Europie i czy nie towarzyszą one przesileniom: letniemu i zimowemu? Jeśli moje spostrzeżenia są prawdziwe, byłyby one dowodem na słuszność tezy o ruchu powłoki gazowej Ziemi spowodowanym przez oddziaływanie grawitacyjne zewnętrznych źródeł grawitacji. W okresie tychże przesileń, Słońce nie bierze udziału w osłabianiu natężenia pola daleko od równika, ale nie zmieniając prawie deklinacji, wspomniane pole stabilizuje, czyli utrwala wyż. Zatem wilgotne powietrze nie jest skraplane, bo przeważa tendencja wyżowa. Wtedy Księżyc przejmuje "ręczne sterowanie" i dopóki nie zacznie wracać do równika, towarzyszy "zgniłemu wyżowi".

Pozdrawiam i życzę Błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia - M. Grawit


4 grudnia 2013 r.

Proponuję "ekologom" zaglądnąć do kalendarza astronomicznego, w którym znajdą odpowiedź na pytanie o przyczyny powstania orkanu nad Morzem Północnym. Dla ułatwienia podaję dane:

  1. nów Księżyca.
  2. Księżyc najdalej kątowo na południowej półkuli.
  3. Księżyc najbliżej Ziemi (perygeum).
  4. Wenus (po jutrze) w koniunkcji z Księżycem na 0,1º.
  5. Słońce na 22 stopnie na półkuli południowej.
  6. Ziemia (za 4 tygodnie) najbliżej Słońca.

Zapadnięcie się wypiętrzonej powłoki gazowej Ziemi następuje po największym natężeniu pola grawitacyjnego zewnętrznych źródeł grawitacji (w astrofizyce kolaps grawitacyjny). Tajfun na Filipinach powstał w podobnych warunkach grawitacyjnych cztery tygodnie temu. Wydaje mi się, że ci panowie wyszczególnieni w cudzysłowie w pierwszym zdaniu, mogą spokojnie z drzew pozłazić, bo przyczyny kataklizmów są przygotowywane przez siły "niebieskie", a wykonywane przez pole grawitacyjne Ziemi. Na półkuli południowej powinny być największe opady, tym razem w dalszych szerokościach geograficznych, bo deklinacja Słońca też spowalnia.

Zainteresowanych pozdrawia M. Grawit


23 listopada 2013 r.

W ostatnim wpisie nie zamieściłem najważniejszego faktu astronomicznego, z powodu swojego, starczego gapiostwa! Chodzi o przeciwne zrównanie deklinacji Słońca i Księżyca na +/- 18º od równika. W dzisiejszej notatce zwracam uwagę na powtarzający się, 28-dniowy, cieplejszy okres w trzech miesiącach jesiennych, występujący na ich przełomie. Jest to dowód na słuszność tezy głoszonej w teorii grawitacyjnej.

Natomiast jest pewna niezgodność z moim prognozowaniem. Liczyłem bowiem na to, że w czasie perygeum maksymalnie oddalonego od równika na półkuli południowej, w naszych szerokościach geograficznych powinien nastąpić największy atak chłodu. Jednak tego nie było. Analizując swój "błąd", doszedłem do wniosku, że nie uwzględniłem pewnej różnicy we wzorcowym przykładzie sprzed kilkunastu laty, kiedy to mróz był coraz słabszy, gdy perygeum zbliżało się do równika. Tymczasem w br. perygeum (jak i apogeum) trzyma się przez cały rok prawie jednego równoleżnika! Jest to dla mnie nowe, ważne doświadczenie. Na słuszność prezentowanej dzisiaj obserwacji, wskazuje prawo fizyki, że siły pływowe powstają w warunkach niejednorodności pola grawitacyjnego. W tym roku statyczna pozycja perygeum, tak odległa od równika, przyczyniła się do trzęsienia ziemi i tajfunu na Filipinach! Gdy po perygeum Księżyc zaczął się oddalać od Ziemi, wtedy ta gwałtownie zaczęła "wyrównywać" swoją litosferę i powłokę gazową. Wydaje mi się, że tylko w ten sposób można logicznie wyjaśnić te katastrofalne zjawiska.

Jak słyszymy z komunikatów medialnych, kolejne ochłodzenie (nocne przymrozki) ma się pojawić w przyszłym tygodniu. Miejmy nadzieję, że za miesiąc Święta będą białe.

M. Grawit


20 listopada 2013 r.

Spróbujmy zapytać jakie przyczyny grawitacyjne mogły spowodować nie tylko huragany w środkowo - zachodnich stanach USA, ale też nadzwyczajne opady w Europie na Sardynii? W poprzednim wpisie już na nie w pewnym stopniu wskazałem, ale należy je uzupełnić i uwypuklić warunki decydujące o genezie tych kataklizmów.

Zwróćmy uwagę na natężenie pola grawitacyjnego, czyli jak ono się przedstawiało przy powrocie Księżyca na półkulę północną. Spotkały się tu dwie dyrektywy: Księżyc zbliżał się do pełni, ale oddalał się od Ziemi! Czas w jakim nastąpiły tragiczne zjawiska, determinuje nam "winowajcę", którym była oddalająca się pełnia Księżyca, bo po niej zaczęły się wspomniane wypadki, jednak stokrotnie łagodniejsze jak Księżyc przebywał na półkuli południowej w czasie perygeum. Teraz mamy tylko dziesiątki ofiar śmiertelnych, a wtedy 10 tysięcy! Wypada stwierdzić, że moja sugestia (na wiosnę) była słuszna,że apogeum na północy sprzyja łagodniejszej pogodzie.

Kto śledzi pogodę z kalendarzem w ręce, z łatwością zauważy, że proces pogodowy się powtarza. Kiedy Księżyc wraca na północ, na zachodzie Europy kłębią się przeważnie niże i w środkowej Europie przeważa cyrkulacja południowa, ale od północy przygotowuje się atak frontu polarnego.

Tęsknię za współpracą , bo cóż z tego, że coś tam wiem, skoro tego nikt nie ma ochoty badać?

M. Grawit


19 listopada 2013 r.

Uprzejmie informuję, że mam zamiar przestać zwracać się do Państwa, gdyż wydaje mi się, że "mówię jak dziad do obrazu...itd." i nie wiem czy ktoś z moich uwag i przemyśleń korzysta, czy traktuje je poważnie. Zatem będę śledził zmiany aury, korelując je z faktami astronomicznymi. Na "pierwszy ogień" w ostatnim moim wpisie poszła tragedia filipińska (tajfun ponad 300 km/h) Przypominam: przez pół roku na półkuli południowej nie było tam Księżyca na nowiu, oczywiście ze Słońcem, co więcej ten "rozrabiaka" przechodząc nad Filipinami przybliżał się cały czas do Ziemi i zatrzymał (kątowo) w momencie największego wychylenia o tensorze południowym. Taka nagła zmiana po okresie półrocznym! Przechodząc przez równik maksymalnie wspomagał nadzwyczajne parowanie Oceanu Spokojnego, a więc nagromadzenie energii musiało być największe!!! Czyli w momencie, kiedy obiekt się "zatrzymał", Ziemia gwałtownie przyciągając "wybrzuszone masy" wilgotnego powietrza, wyzwoliła tę energię w postaci najpotężniejszego tajfunu! Potwierdzenie działalności "szarej eminencji" otrzymaliśmy w przeciwnym wychyleniu deklinacji Księżyca na półkuli północnej za dwa tygodnie w środkowo-zachodnich stanach USA, gdzie przeszło z dziesięć tornad! Zachęcam do badań z kalendarzem w ręku!

M. Grawit


11 listopada 2013 r.

Szanowni Państwo,
Proszę wybaczyć, że dopisuję "na raty" bardzo ważne informacje, ale liczę na ulgowe traktowanie mojego wieku. Chodzi o katastrofalny tajfun na Filipinach. Ja bardzo nie lubię występować w roli "przepowiadacza" pogody. Uważam, że podane moje zasady powinny wystarczyć do podjęcia badań przez naukowców z prawdziwego zdarzenia, ale wróćmy do rzeczy. Przegapiłem koniunkcję Wenus z Księżycem w dniu 7. bm na mniej niż 1 stopień kątowy. Neptun też był w pobliżu, potem Uran. W prawdzie w czasie konsultacji na AGH w Krakowie dowiedziałem się od p. prof. Fajklewicza (w ub. wieku), że "oddziaływanie grawitacyjne planety Wenus na Ziemi jest niemierzalne", ale wiem z praktyki obserwacyjnej i z tradycji, ze to ciało niebieskie ma ogromny wpływ na na pojawienie się wielkich opadów. Wiadomość od p. profesora skomentowałem w ten sposób, że w polu grawitacyjnym planety załamuje się promieniowanie korpuskularne Słońca i w naszą atmosferę skierowuje się jego potężniejszy strumień, przyczyniając się do intensywnych opadów. Wenus właśnie wraca z górnej kulminacji, czyli przybliża się do Ziemi, co dzieje się w momencie perygeum Księżyca w dniu 7. listopada. Po tym terminie nastąpił radykalny zwrot kierunku działania wypadkowej wektorów i jej tensor też zmienił się na przeciwny. Jeszcze jedno, w tym punkcie nieba przez ponad pół roku nie było Słońca z Księżycem na nowiu. Cała sprawa tajfunów i trzęsień Ziemi polega na tym, że po nagromadzeniu energii (wypiętrzenie) pod skorupą i w atmosferze, gdy zewnętrzne siły grawitacyjne ustępują, wtedy Ziemia sama wyrównuje poczynione deformacje przez "intruzów". W swoich pismach porównałem to do zachowania się kury, po wizycie koguta. Proszę zwrócić uwagę na to, że w połowie października na Filipinach było trzęsienie ziemi na przeszło 7 stopni w skali Richtera, za niecały miesiąc pojawił się tajfun w tym samym momencie, tj. powrót Księżyca po perygeum do równika.

Konferencja Klimatyczna w Warszawie nie zatrzyma tych procesów grawitacyjnych, choćby obradowała cały rok!

Łączę pozdrowienia - M. Grawit


8 listopada 2013 r.

Drodzy Czytelnicy,
Witam Państwa i przypominam wskazówkę mówiącą o nadzwyczajnych zjawiskach meteorologiczno - sejsmicznych, które dzieją się w przyrodzie z okazji skupienia (nagromadzenia) ważnych sytuacji grawitacyjnych nad naszym Globem. Głównie chodzi tu o trzy punkty zwrotne w układzie deklinacyjnym: górna i dolna kulminacja oraz przejście nad równikiem.

Przykład: Przedwczoraj (06.11.2013 r.) Księżyc zatrzymał się kątowo najdalej nad półkulą południową na -19º27,8', maksymalnie przybliżając się do Ziemi (perygeum). To są przyczyny dzisiejszego zjawiska, a skutki w strefie równikowej na Filipinach - największy tajfun w ciągu roku. Szybkość wiatru ponad 300 km/godz. A więc można takim zjawiskom wyznaczać datę na nieokreślony czas w przyszłość. Tak sprawdza się teoria grawitacyjna w meteorologii. Jeśli chodzi o miejsce tych zjawisk, trzeba cierpliwie poczekać, aż geofizycy rozeznają sprawę i zakończą ją sukcesem.

Pozdrawiam - M. Grawit


4 listopada 2013 r.

Proszę Państwa,
czy ktoś zauważył, że na przełomie października i listopada przy przechodzeniu Księżyca przez równik nastąpiło podobne ochłodzenie, jak pod koniec września i na początku października? Wtedy zaczął się dwutygodniowy okres gorszej pogody. Nasuwa się zatem chyba prawidłowy wniosek, że zmiana aury jest uzależniona od deklinacji zewnętrznych źródeł grawitacji.

Pozdrawiam - M. Grawit


28 października 2013 r.

Drodzy Sympatycy teorii grawitacyjnej w meteorologii.
Wydaje mi się, że prawdopodobnie ze dwu czy dwoje takich z Państwa się znajdzie. Pragnę się podzielić wielką radością z racji ciekawych zjawisk dotyczących powyższej teorii. Proszę sobie przypomnieć pewne zdanie ją lansujące: nagromadzenie ważnych sytuacji astronomicznych, powoduje wystąpienie radykalnych zdarzeń meteorologiczno-sejsmicznych.

"Książkowy" przykład tego procesu mamy w ubiegłej nocy z 27/28. października:

  1. powrót Księżyca do równika, gdy w sinusoidzie coraz szybciej się przemieszcza.
  2. przeciwne zrównanie deklinacji Słońca (-12º) i Księżyca (+12º).
  3. Księżyc w drugiej dobie po koniunkcji z Jowiszem na półkuli pn.
  4. zatem wypadkowa wektorów przyłożenia siły miała miejsce nieco na północ od równika, bo Słońce ma zaledwie połowę siły przyciągania Księżyca.

A skutki w przyrodzie?

  1. nagła zmiana ciśnienia w średnich szerokościach geograficznych na półkuli pn., a więc huragan "Juda" na Atlantyku i w zach. Europie oraz
  2. przebudziła się Etna.

Czy to są mrzonki? Osądzą może przyszłe pokolenia? W przyrodzie "panta rei" - taka jest Prawda!

Pozdrawiam - M. Grawit


17 października 2013 r.

Szanowni Państwo,
Ostatnio pisałem o możliwości zjawienia się prawdziwej, najbliższej zimy, podając argument obserwacji z tradycji. W tym wpisie pragnę go uzupełnić swoimi spostrzeżeniami. W moim opracowaniu podstawowym pt. "...klucz..." jest rozdział o przeciwnych stanach pogodowych w Ameryce Północnej i w Europie Środkowej. Przez ostatnie zimy kontynent Ameryki Pn. był atakowany przez 40-stopniowe mrozy (w czasie pełni Księżyca), dlatego oczekuję, że wreszcie pokaże się to zjawisko w środkowej Europie. Tym razem "czapa zimna" powinna się przesunąć na nasz kontynent, co sugeruje wspomniana tradycja (jaka zima, takie lato...itd.). Zatem może ciepła zima będzie w USA? Wydaje się, że musi brać w tym procesie udział punkt przyłożenia siły grawitacyjnej do naszego Globu w postaci ciągle zmieniającej się deklinacji źródła grawitacji tj. Księżyca.

Pozdrawiam - M. Grawit


14 października 2013 r.

Szanowni Państwo,
może myślą Państwo, że od pewnego czasu się zaniedbałem, jednak zapewniam, że ciągle sprawdzam poprzednie swoje przemyślenia. Muszę być pewny, że teoria jest spójna. Tak więc należy się zastanowić nad perygeum Księżyca daleko na półkuli południowej. Czekałem na duże zimno w Europie Środkowej, a ono pojawiło się w Niemczech, bo tam już zima! Pragnę zaznaczyć, że pierwszy raz spotykam się z taką pozycją deklinacyjną perygeum i apogeum Księżyca w ciągu całego roku, polegającą na prawie jednakowych równoleżnikach. A więc mamy pytanie, dlaczego to zimno nie spieszy się do środkowej Europy? Odpowiedzią na nie może być tylko mój wpis na wiosnę, kiedy zasugerowałem, że wysoki pobyt apogeum na półkuli północnej może się przyczynić do łagodnego ruchu atmosfery w naszej szerokości geograficznej.

A teraz co będzie dalej? W jesieni jest podobna sytuacja grawitacyjna do wiosennej, z tą tylko różnicą, że przypływ syzygijny polega na wymianie nowiu z pełnią Księżyca - tj. na wiosnę nów idzie na północ, a w jesieni pełnia tam się przemieszcza. Właśnie ona będzie decydować o najzimniejszych okresach, oprócz perygeum. Właściwą zimę wyznacza pierwsza zimowa pełnia Księżyca po 21. grudnia.

Wyjaśnienia wymagają listopadowe ataki zimy. Prawdopodobnie wiąże się to z niską deklinacją Księżyca w cyklu 18,6-letnim.

Łączę pozdrowienia - M. Grawit


19 września 2013 r.

Drodzy Czytelnicy,
Należy się Państwu mały komentarz do ostatniej rymowanki. Chodzi o prawie statyczne niże, które (jak mówią synoptycy) "powoli" przechodzą przez środkową Europę.

Tu chciałem się odwołać do wcześniejszych moich opracowań, szczególnie do artykułu "o statyczności zjawisk meteorologicznych", gdzie wskazałem (jeśli mnie pamięć nie myli) na brak nagłych przyczyn grawitacyjnych, które moim zdaniem, generują radykalny ruch w atmosferze. Proszę zauważyć, jak ta zasada prezentuje się w przesileniu letnim, a także w okresie równonocy:

  • W pierwszym przypadku Słońce powracając z północy, pełni "służbę grawitacyjną" nad tą półkulą oddalając się od Ziemi (myśl odwrotnie - Ziemia oddala się od Słońca) i temu towarzyszy apogeum Księżyca usytuowane przez cały rok na podobnym równoleżniku, czyli ta część globu jest słabo "atakowana" przez zewnętrzne pole grawitacyjne. W konsekwencji mieliśmy prawdziwe lato, a w południowej Polsce nawet z przejawami suszy. Można się domyślać, że "kluczem do prawdy" będzie tu wspomniane apogeum Księżyca.
  • W drugim przykładzie mamy niby sytuację odwrotną, ale zwróćmy uwagę na natężenie pola grawitacyjnego; czy są wielkie różnice? Ziemia przez całe lato oddala się od Słońca, które w drugiej połowie września przekracza równik o tensorze południowym, a Księżyc w fazie pełni będzie występował przez pół roku na półkuli północnej! Piszę to właśnie w tym momencie (około południa), kiedy po kilku godzinach pełnia pojawiła się na naszej części globu, gdzie nie było jej przez pół roku! Zatem nad równikiem jest przypływ syzyginy (ale słabnący), jeszcze wspomagany przez pole grawitacyjne oddalającego się od Ziemi Słońca. Zatem oba główne zewnętrzne źródła grawitacji prezentują malejącą siłę oddziaływania, która pozwala "powoli" przesuwać się niżom na wschód w Europie Środkowej

Mała wskazówka: doświadczenie podpowiada mi, że na perygeum, na półkuli południowej w dużym oddaleniu od równika powinien być największy mróz, o czym pisałem w jednym z artykułów. Zobaczymy czy tym razem się sprawdzi? Także wczesne oziębienie pod koniec lata "gwarantuje"(?) długą jesień. A więc czekajmy na "prawdziwą zimę": mróz w okolicy pełni, a opady na nowiu Księżyca.

Łącząc pozdrowienia, życzę ciekawych obserwacji - M. Grawit


12 września 2013 r.

Szanowni Państwo,
proszę mi wybaczyć pomyłkę astronomiczną w ostatnim wpisie z dnia 5 września. Nie wiem dlaczego, ale pomyliły mi się kierunki tensorów deklinacyjnych Księżyca i faktycznie trzeba je stosować odwrotnie. Jednak nie ma tego złego, żeby na dobre nie wyszło, bo sami mogą Państwo sprawdzić swoją "uwagę astronomiczną". Tym z Państwa, którzy zauważyli moje potknięcie, serdecznie gratuluję prawidłowej uwagi naukowej.

Tak na marginesie pragnę zaznaczyć, że w swojej pracy pedagogicznej stosowałem taką metodę "błędu", uprzedzając uczniów o mylnej informacji w czasie lekcji. Cały zespół klasowy chętnie śledził wypowiedź nauczyciela, bo za wykrycie "pomyłki" czekała najwyższa ocena z wpisem do dziennika!

Przypominam, że jutro dolna kulminacja Księżyca, który już oscyluje około 19º, bo jeszcze tylko o dwa zmaleje w ciągu najbliższych lat. Państwo zauważyli, że procesy pogodowe mają łagodny charakter, tak jak sugerowałem na wiosnę, że w pogodzie nie powinno być drastycznych zjawisk. Jedynie "miejscowe ulewy" w czasie wiosny dokonały wielu zniszczeń. Prawdopodobnie apogeum Księżyca na naszej półkuli mogło być przyczyną statyczności tych zjawisk.

Łączę pozdrowienia - M. Grawit


5 września 2013 r.

Drodzy Sympatycy,
nie mojej skromnej osoby, ale teorii pozwalającej zrozumieć skomplikowane procesy meteorologiczne, stwarzającej nadzieję na możliwość długoterminowego prognozowania pogody. Tak tradycja ludowa, jak i naukowa ma podobne zdanie na temat ciepła we wrześniu i mówi, że "tak bywa". Dla mnie to jednak za mało, bo pytam dlaczego "tak bywało i bywa"? Jakie warunki zdeterminowały przyrodę do prezentowania nam ciepła czy zimna w miesiącu przełomowym? (równonoc). Oczywiście usłyszymy informację, że "zmniejszyło się nasłonecznienie... itd.", ale o grawitacji ani słowa! Tabu! W takim razie pytam: dlaczego zimno przeplata się z ciepłem? Czy nagle ni z tego ni z owego Słońce mocniej przypieka, bo "się namyśliło"? Sami Państwo widzą nonsens tego rozumowania. Ja nie chcę się "wymądrzać", ale widzę lukę w procesie dochodzenia do prawdy.

Tu muszę przypomnieć stwierdzenie H. Fickera wyrażone w książce "O pogodzie" (tyt. oryg. WETTER UND WETTERENTWICKLUNG), cytowane w moich opracowaniach, że w tej materii decydują górne warstwy powłoki gazowej Ziemi. Wspomniany autor nie wskazał jednak na to, jaka siła decyduje o tych "górnych układach". Wydaje mi się, że demaskuje je, (proszę mi wybaczyć niezamierzoną megalomanię), teoria grawitacyjna, opisująca ruch atmosfery w mojej pracy bazowej.

Otóż cały mechanizm wspomnianego zjawiska wygląda następująco:

  1. Słońce podchodzi coraz bliżej równika. Za dwa tygodnie stanie okrakiem.
  2. Księżyc co dwa tygodnie robi to samo (dziś przechodzi na naszą półkulę). Kiedy wracał z południa po perygeum (!), mieliśmy przez tydzień brzydką pogodę.
  3. Roczny "strażnik północny" - Jowisz, trzyma dzielnie straż grawitacyjną w pobliżu Zwrotnika Raka.
  4. Księżyc dążący ku północy przy apogeum delikatnie "ugłaska" atmosferę nad Europą i będziemy mieli "babie lato"! Czyli powtórzy się szczątkowo, letni układ grawitacyjny!

Prognoza: tradycja mówi, było prawdziwe lato, powinna być prawdziwa zima!

Pozdrawiam M. Grawit


26 sierpnia 2013 r.

Drodzy Czytelnicy.
Ogromnie jestem ciekawy czy ktoś zauważył, że tornado we Włoszech nastąpiło dokładnie w momencie zrównania się deklinacji Słońca i Księżyca na nieco ponad +10 stopni kątowych. Pierwsze źródło grawitacji wraca z północy, a drugie z południa i spotkały się na tym samym równoleżniku! Astronomia z meteorologią wspaniale się "bawią" nad naszymi głowami, a Nauka co na to? Milczy czy "rusza ramionami"? Kto cierpliwy, może na ten temat znaleźć wzmiankę w moich (z pewnością mało naukowych) artykułach.

Pozdrawiam M. Grawit


19 sierpnia 2013 r.

Drodzy Obserwatorzy.
proszę zauważyć, jak pięknie działają prawa fizyki w przyrodzie: po dolnej kulminacji Księżyca przed dwoma dniami (trwało dwie doby po -19º44', stąd statyczność!), dziś perygeum na półkuli południowej i co widzimy w pogodzie? Atmosfera zaczyna się ruszać! Od północnego zachodu naciera front burzowy! Księżyc wraca do równika i tam uwypukla powłokę gazową Ziemi, powodując w średnich szerokościach geograficznych obniżenie ciśnienia. Proces ten może jasno wytłumaczyć nawet byle jaki polonista, prawda?

Serdecznie pozdrawiam i życzę odkrywczych spostrzeżeń - M. Grawit


8 sierpnia 2013 r.

Drodzy Czytelnicy.
Zadanie dla synoptyków: Podobno w Polsce w 1994 roku były rekordowe upały. Ile lat minęło do 2013 roku ? Astronom odpowiada: tyle ile wynosi deklinacyjny cykl Księżyca, 18,6 roku! Sprawdzam w kalendarzu astronomicznym: rzeczywiście, oscylacja okołorównikowa Księżyca wtedy, w lecie wynosiła podobnie jak dziś, około 20 stopni kątowych. Nic dodać nic ująć, metoda grawitacyjna w prognozowaniu pogody zdaje egzamin na szóstkę? Zatem każdy kto ją zechce zastosować sam sobie zaprognozuje upalne lato za... 18 lat! Mam nadzieję, że wywiązałem się przed Państwem ze zobowiązania, że "każdego mogę nauczyć trafnie prognozować pogodę na długie okresy w przyszłość". Zaznaczyłem to w pierwszym zdaniu mojego opracowania, w "...kluczu do całej światowej pogody..." wydanym w Łańcucie (na ksero) w 1996 roku. Proszę o zwolnienie mnie ze zobowiązania. Życzę owocnych studiów nad "zagadką całej światowej pogody". Droga do celu wiedzie przez ...astronomię!

Pozdrawiam - M. Grawit


6 sierpnia 2013 r.

Szanowni Sympatycy niniejszej strony.
Przypuszczam, że każdy z Was powinien postawić mi takie pytanie: no dobrze, cisza w kosmosie, rzecz zrozumiała, ale w atmosferze... skąd to się bierze? Odpowiedź mają Państwo we wskazanym poprzednio artykule o stacjonarności układów barycznych nad środkową Europą, na moim blogu /gluszekweather's blog/.

Od wielu dni zainstalował się nad Polską stacjonarny wyż, bo brak zróżnicowania przyłożenia siły zewnętrznych źródeł grawitacji, o czym już pisałem w poprzednim wpisie, bowiem siły pływowe są generowane w warunkach niejednorodności pola grawitacyjnego. Przez te ostatnie upalne dni Słońce z Księżycem "uprzejmie" zamieniają się deklinacjami i stąd stabilność. Linia frontów zatrzymuje się na Odrze i w zachodniej Europie mamy sytuację odwrotną. Dziś mamy nów nad 14. równoleżnikiem. Ochłodzenia można się spodziewać stopniowo do przejścia Księżyca przez równik. Sygnałem suszy jest nów Księżyca, jeśli po nim nie ma zmiany, wtedy można domniemywać, że cały kwartał będzie suchy. Taką jesień mieliśmy pod koniec lat 50-tych czy na początku 60-tych. Tak, proszę Państwa, w przyrodzie panuje idealny porządek! Trzeba tylko do pełnej wiedzy "dopasować" odpowiedni klucz! Moje skromne "badania" dostarczyły go Państwu w dwu opracowaniach. Pierwsze zamieszczono na stronie Centrum Rozwoju Heurystyki w dziale astronomii.

Łączę pozdrowienia - M. Grawit


3 sierpnia 2013 r.

Drodzy Czytelnicy.
Dzisiaj nad ranem, po godzinie trzeciej spojrzałem na niebo i ku mojej uciesze zauważyłem, że wcale nie jest czarne jak przekonani są meteorolodzy, gdy brak światła Księżyca. Cieniutki jego sierpek niewiele go daje. Trudno mi było zidentyfikować gołym okiem Andromedę, nie mówiąc już o galaktyce M31. Zatem grawitacja tłumaczy ten kontrowersyjny fenomen! O tym pisałem w wielu moich artykułach, a bodajże dyskutowałem też z p. prof. H. Lorenc, czy z p.prof. M. Horawską z Krakowa. To nie ja ale prawa przyrody mają rację, bo nad środkową Europą południkowo utworzył się wyż, wymuszony wyjątkowym układem grawitacyjnym, o którym wspomniałem w ostatnim wpisie i w licznych artykułach. Zapomniałem tylko dodać, że za parę dni Księżyc znajdzie się w fazie nowiu, którego siła grawitacyjna też jest osłabiona z powodu bliskości perygeum.

Pozdrawiam - M. Grawit


2 sierpnia 2013 r.

Drodzy Czytelnicy.
Zadaję sobie pytanie czy ktoś z Was łączy pogodę z tablicami astronomicznymi? Bardzo proszę spoglądnąć na początek sierpnia. Kto dociekliwy może zobaczyć moim zdaniem, nadzwyczajny układ grawitacyjny, ogromnie sprzyjający stabilnej pogodzie. Oczywiście chodzi o deklinację Słońca i Księżyca w apogeum. Proszę zwrócić uwagę na to, jak w tych dniach równoleżniki zewnętrznych źródeł grawitacji tak mało różnią się od siebie (19-17º). Dodatkowo wspomniane apogeum Księżyca osłabia natężenie sumującego się pola grawitacyjnego. Jeszcze bardziej ciekawe jest to, że te deklinacje na krótko wprawdzie, zamieniają się miejscami! Bajeczna sytuacja grawitacyjna, pozbawiona nagłych zmian punktu przyłożenia siły! A więc nie można się dziwić, że na początku sierpnia prawie zawsze mamy piękne lato, tym bardziej w br., kiedy apogeum Księżyca "rozleniwia" pogodę.

Pozdrawiam - M. Grawit


28 lipca 2013 r.

Szanowni Państwo.
Biorąc pod uwagę obecną aurę zapewne zastanawiają się Państwo skąd te upały?
Bardzo słuszne pytanie!

Po przesileniu letnim mamy radykalną zmianę tensora Słońca, który odwrotnie się nakłada na sinusoidę Księżyca niż było na wiosnę. Wtedy deklinacje obu źródeł grawitacji sumowały się w kierunku północnym, a przed kulminacją N i S jeszcze przeszło trzy stopnie kątowe Słońce "uciekało" w kierunku biegunów. W tych dniach wracające Słońce idzie na spotkanie Księżyca, który przeszedł równik, a więc mamy podwójne dodawanie się tensorów, czyli w średnich szerokościach geograficznych gwałtownie rośnie natężenie pola grawitacyjnego, tworząc podciśnienie i w to miejsce goni powietrze tropikalne, aby wyrównać ciśnienie. Z północy też powinno się "wlewać" zimne powietrze, ale tym razem górą, bo je prowadzi grawitacyjnie Słońce.

Pozdrawiam - M. Grawit


27 lipca 2013 r.

Szanowni Czytelnicy moich przemyśleń.
Pragnę Państwa traktować jako Współpracowników, albo raczej chcę prosić o współpracę. Bardzo mi na tym zależy, bo muszę sprawdzić czy są to moje jakieś "widzimisię", czy jeszcze ktoś spostrzega to samo co i ja.

W dzisiejszym wpisie nawiązuję do głównego mojego artykułu (p. blog), gdzie zwracam uwagę na stacjonarność układów barycznych, a zwłaszcza na ich genezę. Uważam, że są one generowane przez stabilność pola grawitacyjnego, to znaczy że natężenie pola nie jest deformowane przez mało mobilne źródła grawitacji. Czyli "panta rei", ale bardzo "powoli". Właśnie podkreślony wyraz ostatnio często słyszą Państwo w komunikatach meteorologicznych. Zastanówmy się zatem, na czym to wszystko polega?

Jest pytanie, dlaczego nad Europą usadowił się rozległy wyż?
Przypuszczam, że wiąże się to z powolnym, kątowym zbliżaniem się do równika Słońca i Księżyca, bo pierwsze w odchyleniu kątowym ma tylko dwa stopnie do pokonania od obu kulminacji N i S, a nie jak w 2006 roku przeszło 10, czyli o 8 stopni wolniej oscyluje. Księżyc zaś zawraca od 20 stopni, podobnie jak Słońce i stąd ta "ruchawość" jest taka ślamazarna.

Przypominam, że w związku z wysoko usytuowanym apogeum nad półkulą północną, sugerowałem , że przez cały rok pogoda powinna być spokojna. Pod koniec wiosny br. też stabilnie padało w dorzeczu Dunaju i była powódź. Zatem można postawić hipotezę, że stabilność pogody jest spowodowana małą ruchliwością kątową zewnętrznych źródeł grawitacji.

Pozdrawiam - M. Grawit


16 lipca 2013 r.

Szanowni Państwo.
Pragnę się podzielić ciekawym spostrzeżeniem odnośnie działania natężenia pola grawitacyjnego w 18,6-rocznym cyklu deklinacyjnym Księżyca. W pierwszej ćwiartce tego okresu, gdy na nowiu przypadło perygeum Księżyca (zwłaszcza jak Wenus była w dolnej koniunkcji), w lecie w środkowej Europie następowały wielkie opady. W roku 2013 zamiast perygeum na półkuli północnej, mamy apogeum Księżyca i okazuje się, że opady "spóźniają się", bo brzydka aura ma miejsce, gdy nasz satelita przekracza równik. Jest to bardzo logiczne, bo Księżyc maksymalnie oddalony od Ziemi (pływy) słabiej deformuje naszą atmosferę, więc układy niżowe są mniej agresywne.

Pozdrawiam - M. Grawit


8 lipca 2013 r.

Szanowni Państwo.
Z pewnością nasuwa się nam pytanie, skąd biorą się ulewy i nawałnice? Odpowiedź badaczy na nie jest bardzo prosta i skostniała: zderzyły się dwie masy kontrastowe powietrza! Ale dlaczego przyszła im na to ochota, tego nikt nam nie chce czy nie umie powiedzieć. Wczoraj (06.07.2013.) w Rudzie Śl. po godzinnej ulewie nastąpiła nadzwyczajna powódź. Spróbujmy zatem przyglądnąć się kalendarzowi astronomicznemu w ramach zaleceń astronomicznej meteorologii grawitacyjnej:

  1. właśnie Księżyc zatrzymał się w deklinacji najdalej kątowo na północy (+20º z minutami),
  2. dzisiaj jest najdalej od Ziemi (apogeum),
  3. jutro będzie nów,
  4. Słońce od dwu tygodni wraca z północy do równika (+22º).

Nagromadziło się tych faktów astronomicznych, prawda? Ze swej strony przypuszczam, że przyczyną tych kataklizmów jest prawdopodobnie apogeum Księżyca usytuowane daleko na północy od równika w ciągu całego bieżącego roku. Początkowo myślałem, że wpłynie ono na łagodzenie dynamiki pogody, bo myślałem o układach stacjonarnych. I rzeczywiście ulewy polubiły sobie Śląsk i środek Polski.

Bardzo zachęcam Państwa do prognozowania według mojej "samozwańczej" metody.

Pozdrawiam - M. Grawit


20 czerwca 2013 r.

Szanowni Państwo.
Dziękuję Wszystkim, którzy czytają moje wpisy. Zastanawiam się tylko, czy nie robią tego "z przymrużeniem oka". Zależy mi na tym, aby moja praca była traktowana z szacunkiem i tym, którzy tak myślą jeszcze raz bardzo serdecznie dziękuję.

A oto następne dowody na słuszność teorii grawitacyjnej, która wyjaśnia, mam nadzieję, prawdziwe przyczyny kontrastów baryczno-termicznych. Co więcej, potrafi określić dokładnie czas, kiedy one powinny wystąpić. Główną rolę odgrywa tu wspomniane poprzednio nagromadzenie faktów astronomicznych w odpowiedniej deklinacji. Dlatego tak ciągle podkreślam znaczenie momentu zwrotnego w obu kulminacjach deklinacyjnych. Chodzi o zwrot tensora wypadkowej wektorów sumy potencjałów grawitacyjnych poszczególnych źródeł grawitacji.

A teraz "kawę na ławę". Stan tychże w momencie przesilenia letniego w dniu 21 czerwca 2013 roku:

  1. Słońce zmienia deklinację o 180º.
  2. Księżyc tuż przed pełnią w dolnej kulminacji za niedługo zrobi to samo.
  3. Księżyc na pełni w perygeum.
  4. Temu w pobliżu "przygląda się" Saturn.

Czy mogą być bardziej ewidentne warunki do powstania ww. kontrastów? Dlatego w moim opracowaniu bazowym użyłem prowokującego stwierdzenia, że każdy może trafnie prognozować pogodę na długo w przyszłość, po odrzuceniu dotychczasowego tłumaczenia, że "zderzyły się kontrastowe masy powietrza". Teoria grawitacyjna w oparciu o astronomię potrafi wyznaczyć datę nadzwyczajnych zjawisk pogodowych z dalekim wyprzedzeniem.

Dlatego tak bardzo zachęcam Państwa do współpracy.

Pozdrawiam - M. Grawit


11 czerwca 2013 r.

Szanowni Państwo.
Proszę mi wybaczyć, że swoją działalność traktuję zabawowo, ale sami zobaczcie, co mi pozostało jako skromnemu magistrowi humanistyki (ostatnio bardzo degradowanej)? Gdybym miał upoważnienia profesorskie, z pewnością w tej chwili "zarządziłbym" egzamin! Mając jednak w pamięci dylemat "Marcina" staram się pokornie Państwa zapytać (stąd colloqium) czy Państwo czegoś nie zauważyli w czerwcowej tablicy astronomicznej Księżyca, czego nie podałem (przegapiłem) w ostatnim wpisie, w naszym kąciku? Tu kłania się metoda problemowa w nauczaniu. Chodzi mi o nagromadzenie faktów astronomicznych w jednym czasie. Zrobiłem to nie celowo, ale przypadkowo. W swojej praktyce pedagogicznej stosowałem tę metodę celowo dla pobudzenia logicznego myślenia u podopiecznych. Lekcje były bardzo wesołe z dużym zaangażowaniem się uczniów, których uprzedzałem, że w pewnym momencie powiem coś błędnego i słuchający powinni mnie poprawić, za co otrzymywali najwyższą ocenę. W tym przypadku chodzi o koniunkcję z Księżycem: Marsa, Jowisza, Wenus i Merkurego w dniach od 7 do 10 czerwca br. To całe "stado" mieliśmy w ciągu dnia przez pół tygodnia nad naszymi głowami, a po południu i w nocy wypiętrzone, nagrzane masy wilgotnego powietrza musiały się skroplić i nawet zamarznąć! Jestem ogromnie ciekawy czy ktoś z Państwa Czytelników moich opracowań zaprognozował minione katastrofy meteorologiczne?

Przypomnę, że na czerwcową koniunkcję Wenus z Księżycem zwróciłem uwagę w Nowinach Rzeszowskich na trzy miesiące wcześniej w marcu 1980 roku, zapowiadając wielkie opady, które miały miejsce pod Łodzią. Była to moja pierwsza opublikowana prognoza (bez mojego pozwolenia) po pięcioletnim sprawdzaniu metody grawitacyjnej w meteorologii. Takie prognozowanie jest najłatwiejsze i każdy może je stosować, kto uważnie patrzy na tablice astronomiczne! Tego obiecałem nauczyć w swojej pracy bazowej pt. "...klucz do zagadki całej światowej pogody...".

Życzę powodzenia w logicznym myśleniu.

Pozdrawiam - M. Grawit

PS. Nie wiem na jakiej podstawie Japończycy budują prognozy długoterminowe, bo moim zdaniem metoda statystyczna konkuruje z białą laską ociemniałego, a grawitacyjna wyjaśnia prawdziwe przyczyny z zapytaniem czy wszystkie?
M. G.


9 czerwca 2013 r.

Szanowni Państwo.
Zaczęło padać w środkowej Europie ostatniego maja 2013 roku, dzień przed przejściem Księżyca przez równik od strony południowej. Powstała bardzo ciekawa sytuacja grawitacyjna, bo nasz podejrzany przez cały tydzień oddalał się od Ziemi, dążąc do apogeum w górnej kulminacji deklinacyjnej, która ma miejsce dzisiaj (09.06.2013).

Wczoraj był nów. Wydaje mi się, że moja hipoteza, o zgrupowaniu faktów astronomicznych wpływających na drastyczność zjawisk meteorologicznych, jest słuszna. W tej chwili zdobywamy nowe doświadczenie. W jednym z poprzednich wpisów sugerowałem, informując o apogeum na jednej wysokości deklinacyjnej, że może będzie miało działanie łagodzące i chyba popełniłem błąd w rozumowaniu. Proszę humaniście wybaczyć. Zaznaczam, że kończę badać ostatnie lata 19-letniego cyklu deklinacyjnego naszego Satelity (od +/- 18º do +/- 28º) i ciągle się uczę. Śmiechu warte: uczył Marcin Marcina... Jednak z pewnością Rzymianie mieli rację mówiąc: non scholae, sed vitae discimus. Moje założenie jest z pewnością na 100% pewne, bo wszystkie zmiany muszą postępować według praw fizyki! Tu dochodzi jeszcze jeden fakt astronomiczny: Ziemia oddala się od Słońca jeszcze przez kilka tygodni. Zatem obserwujemy malejące działanie sił zewnętrznych i nie ma się co dziwić, że nasza Staruszka nadzwyczaj mocno przyciąga wszystko to co w atmosferze może się skroplić, a nawet zamarznąć! Równoleżnikowy układ frontów jest ustalany przez tensor wypadkowej wektorów obu ciał niebieskich. W 2006 roku, kiedy Księżyc oscylował najdalej od równika, linia ta przebiegała nieco wyżej.

A teraz tradycja. Ta mówi, że "deszcz na Medarda (08.06), 40 dni szarga". Czyli codziennie ma trochę pokropić. Pożyjemy, zobaczymy!

Łączę pozdrowienia - M. Grawit


3 czerwca 2013 r.

Szanowni Państwo.
niestety po 20. maja nie chciało się ocieplić jak przeważnie bywało, bo nie uwzględniłem powrotu Księżyca do równika w ostatnim tygodniu kończącego się miesiąca. Stąd to niedopatrzenie, a w zasadzie niedbalstwo, za które bardzo serdecznie Państwa przepraszam. Sam się niejednokrotnie łapię na takich niedoróbkach i dlatego nie lubię prognozowania, bo w przyrodzie jest superdokładność, a moje "widzimisię" może być błędne. Ważna jest słuszność zasady i z nią pragnę Państwa zapoznać, aby każdy mógł prognozować. Jeśli chodzi o tornada, to już w pozycji bazowej pt. klucz... zasugerowałem, aby badać przyczyny niewidoczne (grawitacyjne) decydujące o nadzwyczajnych zjawiskach atmosferycznych. Ubolewałem , że badacze gonią za tornadami, włażą do kraterów i badają skutki a nie przyczyny! Etiologia się kłania!

Tornada powstają po "prowokacji grawitacyjnej" pola grawitacyjnego, przy największym jego wychyleniu od równika w kierunku biegunów, czyli po spowodowaniu podciśnienia w średnich szerokościach geograficznych, a w to miejsce wlewa się zimna tafla powietrza z bieguna i nasuwa na wygrzany teren od południa. Kiedy tensor pola grawitacyjnego zbliża się do równika, w średnich szerokościach geograficznych "zimna tafla" spada w nagrzane, wilgotne powietrze i nagle je oziębiając tworzy różnicę ciśnień, wywołując tornado. Nic ująć, nic dodać! Takie są prawa fizyki atmosfery. To nawet zrozumie przeciętny polonista!

Serdecznie Państwa pozdrawiam - M. Grawit


5 maja 2013 r.

Szanowni Państwo.
Po dłuższej przerwie można się pokusić o podsumowanie "leniwej" wiosny. Czy tak bardzo spóźnionej? Chyba nie, bo początkowo był to okres kilkudniowy, a obecnie aura nadrabia stracony czas. Tak jak pisałem wcześniej, incydent ten mógł być spowodowany perygeum Księżyca, które nastąpiło po jego pełni, pierwszy raz na półkuli południowej. W odstępie dwutygodniowym nastąpiła "wymiana" przypływu syzygijnego, bo nów Księżyca razem ze Słońcem zjawił się nad półkulą północną.

Szanowni Czytelnicy zapytają zapewne skąd się wzięło to gradobicie pod Leżajskiem? O tym zagadnieniu można znaleźć dużo wiadomości w moich opracowaniach. To jest główna zasada lansowanej teorii grawitacyjnej w meteorologii: gdy Księżyc wraca do równika, wtedy w średnich szerokościach geograficznych spada ciśnienie, bo siła zewnętrznych źródeł grawitacji przemieszcza się nad równik i nie ma "kto" trzymać wybrzuszonej atmosfery. Trzeba dodać, że budowie kontrastów termicznych i grawitacyjnych towarzyszyła przeciwna deklinacja równoleżnika Słońca, bo o natężeniu pola grawitacyjnego decyduje wypadkowa wektorów i jej tensor (łuk, wektor na kuli). Teraz czekamy na następne "popisy" ciał niebieskich po nowiu w dniu 10 maja, kiedy powinni pokazać się "zimni Ogrodnicy", bo niedługo "mieszadło niebieskie" będzie wracało do równika. Zatem pierwszą połowę maja mamy z głowy, a na upały czekamy po 20 dniu tego miesiąca, bo Słońce zacznie bardzo powoli zmieniać kąt deklinacyjny.

Przypominam, że gdy zewnętrzne źródła grawitacji zmierzają do bieguna, wtedy jest mała tendencja do opadów, bo na środkową Europę przeważnie nasuwa się wyż i może pokazać się nawet susza.

Pozdrawiam - M. Grawit


6 kwietnia 2013 r.

Szanowni Państwo
Wiosna idzie, ale powoli i bardzo dobrze! W nocy słabe przymrozki spowalniają topnienie śniegu, a więc mamy "kulturalną" wiosnę. Takiej jak w Portugalii czy w Hiszpanii nie chcemy, prawda? Troszkę jest opóźniona, prawdopodobnie z powodu perygeum Księżyca kilka dni po pełni w pobliżu dolnej kulminacji deklinacyjnej (trwającej prawie dwie doby!), ale jak przyjdzie ciepło, szybko wyrówna braki. Proszę zwrócić uwagę właśnie na perygeum w dolnej kulminacji, po którym nastąpiła powódź w Argentynie i przez Polskę przeszła wielka śnieżyca! Jednak meteorolodzy lekceważą astronomię, a ja czekam kiedy itd.

Serdecznie pozdrawiam - M. Grawit


4 kwietnia 2013 r.

Szanowni Państwo
Czyżby tradycja miała rację? W ostatnim wpisie sugerowałem, że po pełni, a zwłaszcza po perygeum Księżyca zimna aura powinna ustępować. Tymczasem temperatury okołozerowe trochę mieszają nam w tych nadziejach. Odnośnie jednak pierwszego zdania w obecnym wpisie, proszę zwrócić uwagę na cytowane porzekadło we wcześniejszych uwagach o czterdziestu Męczennikach, gdzie wyjaśniałem połowę tego cyklu tą samą deklinacją Słońca i Księżyca po jej zamianie w stosunku do równika (+/-4 st. kąt.). Ten okres po dziesiątym marca był bardzo mroźny i owalny. Teraz "tradycja" każe nam czekać jeszcze niecałe trzy tygodnie na prawdziwą wiosnę.

A teraz pytanie: dlaczego nastąpiła powódź w Argentynie? Ten, kto zrozumiał lansowaną przeze mnie tzw. "teorię grawitacyjną w meteorologii", zapewne znajdzie jej potwierdzenie w tym przypadku. Jako emerytowany nauczyciel, stosujący metodę problemową w nauczaniu, ogromnie ucieszyłbym się, gdyby mi ktoś powiedział, że po dolnej kulminacji Księżyca i po jego perygeum, na półkuli południowej w średnich szerokościach geograficznych, powinny być nadzwyczajne opady, takie jak np. na naszej półkuli w środkowej Europie w roku 1997 czy powodziowe lata już w XXI wieku. Nagły zwrot przyłożenia siły zewnętrznego źródła grawitacji i jego oddalanie się od naszego Globu decyduje o tym, że powłoka gazowa musi (!) opadać i powstaje głęboki niż. Takie sytuacje grawitacyjne są idealnym dowodem na słuszność lansowanej teorii grawitacyjnej.

Pozdrawiam - M. Grawit


27 marca 2013 r.

Szanowni Państwo
Czy pogoda i sejsmika działa jak w zegarku? Proszę sprawdzić na bieżąco: Księżyc w pełni, przy perygeum razem ze Słońcem grawitacyjnie "pracuje" koło równika, a na Tajwanie trzęsienie ziemi 6,1 stopnia w skali R i w Europie zmiana aury na cieplejszą (po 1. wiosennej pełni). Mokre Święta będziemy zawdzięczać prawdopodobnie perygeum Księżyca, bo wtedy bywa pogoda dynamiczna. Prawda, że ciekawa "zabawa"? Jeszcze pytanie: dlaczego Tajwan? Bo tam w czasie przesilenia zimowego była wypadkowa wektorów pod kątem 90 stopni w granicach około dwudziestu od równika!
Zasada pompy ssąco-tłoczącej!

Pozdrawiam - M. Grawit


23 marca 2013 r.

Szanowni Państwo
Słusznie może ktoś dociekliwy postawić "bombowe" pytanie dobijające teorię grawitacyjną w meteorologii, że dlaczego wyż, skoro Księżyc wraca z północy do równika? Przecież niż atlantycki powinien już gonić do środka Europy! A więc niech się tłumaczy ten przemądrzalec z Łańcuta! Proszę zatem prześledzić dokładnie założenia, na których teoria się opiera, a więc chodzi o wypadkową wektorów natężenia pola grawitacyjnego i jej punkt przyłożenia do naszego Globu w zmiennym czasie. Mam nadzieję, że geofizycy mnie zrozumieli, tak jak ocenił mój wykład pewien pan doktor na AGH w Krakowie, który powiedział: jasno to pan wyłożył! To krótkie zdanie było dla mnie symboliczną "zapłatą" za wiele lat dociekań.

Analizując aktualny przypadek stacjonarnego wyżu, chcę się odwołać do mojego artykułu na blogu o stacjonarności układów barycznych. Właśnie w tych dniach mamy taki przykład warunków grawitacyjnych, które decydują o statyczności tychże. A więc powracający Księżyc z górnej kulminacji po apogum dąży do pełni już na półkuli południowej (za kilka dni), czyli natężenie pola powinno maleć w naszych szerokościach, ale rośnie (?), bo dąży do pływu syzygijnego (pełnia). Co więcej ! Słońce przeszło na półkulę północną i prawdopodobnie uzupełnia "ubytek" natężenia pola przez ustępujący Księżyc.

Państwo wybaczą, ale takie "niepokorne myśli" ma usiłujący być skromnym - polonista M. Grawit


15 marca 2013 r.

Szanowni Państwo!
A jednak coś za coś, jak mówi znane porzekadło. Przysłowia są mądrością narodów nie tylko w teorii, ale i w praktyce. W moich wpisach lutowych można znaleźć ostrzeżenie, że ciepło lutowe prowokuje dni zimowe w marcu. Tradycyjni obserwatorzy pogody jakoś to podpatrzyli i sami widzimy, że mają rację. Na dowód podałem przykład sprzed kilkudziesięciu laty, że przez cały luty nie było mrozu ani w dzień, ani w nocy, ale w marcu codziennie były temperatury ujemne do -20ºC. Podałem też, że ostatni przymrozek może się pojawić w czasie przedświątecznej pełni Księżyca, bo ta będzie już wiosenna, czyli na półkuli południowej i wtedy należy się spodziewać ciepłej aury. Kiedy nów Księżyca przejdzie na naszą półkulę, wtedy on będzie "dyrygował" najgorszą pogodą. Najgorzej jest wtedy, gdy temu towarzyszy perygeum Księżyca i dolna koniunkcja Wenus. Natomiast w lecie, kiedy nów będzie wracał z górnej kulminacji do równika, należy się spodziewać ataku niżów od strony Oceanu Atlantyckiego. Wyraźnie powinno się to zaznaczyć w drugiej połowie drugiej dekady naszego wieku. Prognozuję to na podstawie przeglądniętego ostatniego 19-letniego cyklu deklinacyjnego Księżyca.

Życzę udanych spostrzeżeń.
M. Grawit


9 marca 2013 r.

Szanowni Państwo
Jestem bardzo ciekawy czy ktoś zauważył, że zmiana pogody nastąpiła prawie natychmiast po dolnej kulminacji deklinacyjnej Księżyca i po jego perygeum? O tym informuję opinię publiczną już od 1975 roku. Teraz, na wiosnę takie brzydkie zmiany pogody będą następowały, jak nów Księżyca zacznie zbliżać się do górnej kulminacji dekl. Potwierdzą to "Zimni Ogrodnicy" około 10 maja. Proszę Państwa, serdecznie zapraszam do przeciekawej zabawy! Tak, tak - pogoda jest zdeterminowana przez siły pływowe!

Pozdrawiam - M. Grawit


6 marca 2013 r.

Szanowni Państwo
Wielokrotnie wskazywałem na kontrastową zmienność pogody w środkowej Europie i na kontynencie Ameryki Północnej. Czy dzisiaj mamy potwierdzenie tej hipotezy? Proszę sprawdzać: u nas najcieplejszy dzień zimowy, a w środkowych Stanach USA największy atak zimy. Zastanawiam się czy o tym ktoś myśli? Mnie pozostaje cicha satysfakcja, ale może znajdzie się ktoś, kto zechce z mego spostrzeżenia skorzystać? (za darmo!!!). Pozostaje jeszcze do "rozszyfrowania" zespół przyczyn (podejrzewam astronomicznych), które powodują przemieszczanie się "czapy zimna" na kontynent amerykański. Przypuszczam, że składa się na to zjawisko cały szereg sytuacji grawitacyjnych, zmieniających natężenie pola nad naszym globem, ale o tym innym razem.

Pozdrawiam - M. Grawit


1 marca 2013 r.

Szanowni Państwo,
Zbliża się 10 marca "40-tu Męczenników jakich 40 dni takich", a więc mamy bardzo ważny okres wróżebny, bo przypada na granicy kwartałów. Pisałem o tym na swoim blogu. Przypomnę krótko, że chodzi o przeciwny kąt deklinacji Słońca w ciągu pierwszych trzech tygodni od 10 do 31 marca, kiedy ta zawiera się w granicach +/- 4 stopni kątowych pod i nad równikiem. Przypuszczam, że tradycyjni badacze nie myśleli o deklinacji, ale tak im wypadało z obserwacji. Skoro działanie grawitacyjne Słońca jest stabilne w tym przełomowym czasie, wtedy prym wiedzie deklinacja Księżyca i właśnie ona modyfikuje pogodę. Proszę zatem sprawdzać czy zbliżamy się do prawdy, czy nie?

Jeszcze jedno zasadnicze spostrzeżenie na temat, skąd się bierze wcześniejsza wiosna? Tradycja na to pytanie daje zawsze "sprawdzającą się" wróżbę pod koniec lutego: Święty Maciej zimę traci, albo ją wzbogaci. Przypuszczam, że teoria grawitacyjna w meteorologii daje na to pytanie adekwatną odpowiedź: o wczesnej wiośnie decyduje pełnia usytuowana pod koniec miesiąca.

Łączę pozdrowienia - M. Grawit


24 lutego 2013 r.

Szanowni Czytelnicy
Przed pełnią miało być najzimniej, potem ocieplenie. Dzisiaj, dzień przed pełnią w południowo-wschodniej Polsce mamy w ciągu dnia niecały jeden stopień C temperaturę plusową, czyli ocieplenie przyszło dwa dni wcześniej. A jeszcze parę dni temu były kilkunastostopniowe mrozy. Prawdę mówiąc liczyłem na to, że w czasie tej zimy będziemy mieli w Polsce mrozy przekraczające -30ºC, bo w lecie były upały. Wnioskowałem na podstawie tradycji, o czym wcześniej już napisałem.

Przypuszczam, że przyczyną niedokładności może być pozycja dwu największych planet (vide zagadka w ostatnim wpisie), to jest deklinacja Jowisza w pobliżu +20º na północ od równika, równa prawie oscylacji księżycowej i trochę mniejsza od równika deklinacja minusowa Saturna. Te dwie planety przez cały rok prawie nie zmieniają swej odległości kątowej od równika i moim skromnym zdaniem "trzymają straż grawitacyjną" nad naszym globem. Wprawdzie niektórzy astronomowie "zaniedbują" działanie grawitacyjne dalekich planet, ale muszą przyznać, że ci dwaj "Panowie" nastawiają orbitę Księżyca w cyklu prawie 19-letnim różnicując ją o przeszło 10 stopni kątowych. Zatem przypuszczam, że stateczność tych planet może będzie gwarancją na jakiś spokojniejszy rok? A więc może spodziewajmy się wcześniejszej wiosny? Proszę sprawdzić czy na pełni przed Świętami pokaże się przymrozek.

Łączę pozdrowienia - M. Grawit


17 lutego 2013 r.

Szanowni Czytelnicy moich "pomysłów".
Myśleć też "każdy może", nie tylko "śpiewać", a więc trzeba postawić sobie pytanie, dlaczego mamy w lutym taki statyczny układ sytuacji barycznych? Nawet wyż nad Europą "przebiera się" za niż, bo ciemno i pochmurno mimo, że ciśnienie wynosi ponad 1000 hP. Tu odwołuję się do mojego artykułu na blogu, gdzie piszę o statyczności układów barycznych, generowanych przez małą mobilność zewnętrznych źródeł grawitacji, względnie przez ich wzajemną zastępowalność. Przyjrzyjmy się tym w bieżącym miesiącu.

Początek lutowego ochłodzenia zapowiedziałem poprzednio przy przekraczaniu Księżyca przez równik w kierunku północnym. W połudnowo-wschodniej Polsce zgłosił się mróz dwucyfrowy. Następnie ukazał się wyż "przebieraniec", oscylujący około zera do -4 stopni C. Liczyłem na to, że powinien być większy. Teraz czekamy na największy tuż przed pełnią. A sytuacja grawitacyjna jest następująca: Słońce szybko wraca z południa do równika, a Księżyc od równika szybko idzie na północ (przypominam, że uwypuklenia powłoki gazowej Ziemi mają miejsce na obydwu półkulach NS, chodzi o pływy), dlatego jedna siła zastępuje drugą i prawdopodobnie tu jest "pies pogrzebany". Zatem czy "eureka"? Bo wspomniany cały ciepły luty sprzed kilkudziesięciu laty do dzisiaj nie daje mi spokoju. Dochodzi tu jeszcze jedna przyczyna, dotycząca przesunięcia się "czapy zimna" nad Amerykę Północną, a wtedy u nas łagodne temperatury.

Pozdrawiam - M. Grawit


11 lutego 2013 r.

Podpowiedź
Proszę Państwa, w wierszu pt. "Patrząc na wykres "są jeszcze dwa fakty astronomiczne, które dzielnie towarzyszą wymienionym w poprzednim wpisie posądzanym o śnieżycę w USA. Podpowiadam, że oba rzeczowniki są rodzaju męskiego i pełnią bardzo poważną funkcję na niebie. W bieżącym roku prawie nie zmieniają swej pozycji deklinacyjnej.

Życzę miłej zabawy!
M. Grawit


9 lutego 2013 r.

Gdyby Amerykanie skorzystali z metody grawitacyjnej w meteorologii, prawdopodobnie wiedzieliby z dużym wyprzedzeniem, że Księżyc w dolnej kulminacji deklinacyjnej narobi im takie kłopoty śniegowe. W latach 90. (druga połowa) zdarzyło się to w górnej kulminacji deklinacyjnej na pełni, co miesiąc wcześniej, dwukrotnie zapowiedziałem panu J. K.Malewiczowi w Nowym Jorku (Staten Island) - można sprawdzić na moim blogu. Z Instytutu Meteorologii i Gosp. Wodnej otrzymałem uprzejmą odpowiedź, że z mojej metody nie korzystają, bo mają swoje sposoby. Bardzo zachęcam Szanownych Państwa do wspólnej "zabawy", bo cóż nam pozostało?
Pozdrawiam - M. Grawit

P.S. Mini-konkurs
Proszę mi wybaczyć "belferskie metody", ale czym skorupka... itd., ale chciałbym "sprawdzić", chociaż nie mam do tego prawa, czy ktoś z Państwa zauważył, że ostatniej dolnej kulminacji Księżyca na drugi dzień towarzyszyło jego perygeum? Ja sam nie bardzo mogę się tym pochwalić, bo dopiero niedawno nanosiłem dane na tablicach astronomicznych, jednak cieszyłbym się ogromnie, gdyby mnie ktoś poprawił! Mój adres mailowy - gluszek123@wp.pl. W praktyce nauczycielskiej stawiałem za to piątkę!

Odwołuję się tu do głoszonego mojego twierdzenia, że "czym więcej mamy faktów astronomicznych w krótkim czasie, tym drastyczniejsze są zjawiska pogodowe" - przykład śnieżyca w Ameryce Północnej! Proszę zauważyć, jak pięknie to się zgadza z rzeczywistością?


3 lutego 2013 r.

Szanowni Państwo,
dziękuję pięknie za zaglądanie na "moje przemyślenia meteorologiczne", bo jako "ciało pedagogiczne" prawie z trzydziestoletnią praktyką, ogromnie mi zależy na kontakcie z Państwem. Odczuwam głód wymiany myśli, na razie zaspokajany tylko jednostronnie. Chodzi mi o to, ażeby moje życiowe zainteresowanie nie poszło w zapomnienie i może przydało się Ludzkości?

Korzystając z jej tysiącletniego doświadczenia zawartego w porzekadłach, staram się jak tylko mogę wykorzystać je przy dochodzeniu do prawdy. Wiadomo mi, że Nauka traktuje "mądrość ludową" z przymrużeniem oka. Tymczasem dochodzę do wniosku, że dawni obserwatorzy w wielu wypadkach mieli rację. Mówiono dawniej: na Gromniczną mróz, ładuj chłopie wóz, na Gromniczną taje, ładuj chłopie sanie. To porzekadło towarzyszy mi już 80 lat i prawdopodobnie mogę je "naukowo" udowodnić, stosując logiczne myślenie, oparte na teorii grawitacyjnej zastosowanej w meteorologii. Moim zdaniem wiąże się ono ściśle z ociepleniem styczniowym, które następuje po zimowej pełni Księżyca, wracającej do równika. Nie da się ukryć, pełnia musi działać na zmianę ciśnień w średnich szerokościach geograficznych, kiedy przekracza równik, zwłaszcza gdy w tym powrocie od przesilenia zimowego towarzyszy jej Słońce. Zatem aura na Gromniczną zależy od tego czy pełnia jest w pierwszej, czy w ostatniej dekadzie stycznia.

Myślą wracam do 1975 roku. Agencja "Iterpres" ogłosiła w prasie, że "naukowcy nie wiedzą skąd się bierze w środku zimy (22 stycznia) taka inwazja niżów z zachodu na wschód. Ten kto odkryje prawdziwą przyczynę braku zimnych wyżów nad wschodnią czy środkową Europą, znajdzie zapewne klucz do zagadki całej światowej pogody. Ba, tylko kto potrafi odkryć prawdziwe przyczyny wędrówki niżów z zachodu na wschód?" (cyt. z pamięci). Perypetie związane z tym zagadnieniem opisałem w moich dwu opracowaniach pt. "...klucz do zagadki całej światowej pogody..." i w innych artykułach.

Mam jeszcze bardzo ciekawą obserwację miesiąca lutego, kiedy nie było mrozu ani w dzień, ani w nocy, a potem w marcu przez cały miesiąc utrzymywały się 20-stopniowe temperatury. Wymarzły wtedy orzechy włoskie. Niestety nie zapisałem daty i nie dam rady tego przypadku rozpracować. Wiedziałem, że będzie ostra zima, myślałem, ze w lutym, a tu tymczasem taka niespodzianka! W tym czasie mówiono w mediach o nauczycielu ze Sanoka, który przewidział tę ostrą zimę. Może ktoś z Państwa coś wie na ten temat? Bardzo proszę o kontakt.

Jeszcze jedna wiadomość: starzy ludzie mówili, że "ile dni ciepła w lutym, tyle dni mrozu w marcu". Wyżej opisany przypadek jest 100% dowodem na to twierdzenie.


1 lutego 2013 r.

Szanowni Państwo,
właśnie na pełni Księżyca, powracającej z północy do równika, skończyły się mrozy. Następny taki atak powinien się pojawić, gdy Księżyc powróci z półkuli południowej, przejdzie równik w kierunku północnym, osiągnie szczyt sinusoidy (paraboli) i dojdzie do pełni, powracając do równika. Piszę tę prognozę na podstawie sytuacji ubiegłorocznej, zakładając, że te same przyczyny powinny spowodować podobne skutki, bo właśnie rok temu w takiej sytuacji grawitacyjnej, były największe mrozy. Przypominam, że cezurą jest pełnia! Po niej ciepło!

Wielkie ocieplenie styczniowe w 1975 roku naprowadziło mnie na myśl o ogłoszeniu "teorii grawitacyjnej w meteorologii", co uczyniłem po pięciu latach sprawdzania. Wtedy Księżyc ze Słońcem wracał do równika.

Fiasko podróży kapitana Paszke ma swoją przyczynę, moim zdaniem, w miesięcznym opóźnieniu przedsięwzięcia, bo spokojniejszej aury można się spodziewać przed przesileniem zimowo-letnim. Styczeń jest podobny do lipca, w którym pogoda jest przeważnie dynamiczna. W ciągu ostatnich dwudziestu lat tylko dwa lipce były z upalną pogodą i całe dwa stycznie z wielkim mrozem. Na razie nie wiem, jak to wytłumaczyć.

Pozdrawiam
M. Grawit


27 stycznia 2013 r.

A więc mamy najzimniejszy koniec stycznia, zatem przydaje się teoria grawitacyjna w meteorologii i każdy z Państwa potrafi wyznaczyć ten termin na wiele lat w przyszłość! Może trudno w to uwierzyć, ale takie są prawa geofizyki, o których niektórzy nie chcą pamiętać. A ja dlatego jestem taki "zajadły", bo miałem słuszną poprawkę z fizyki na egzaminie wstępnym na wyższą uczelnię (łączność) i dlatego tak "dokładnie pilnuję" geofizyków! Widzą Państwo, że lubię żartować, a tak na poważnie, proszę sobie przypomnieć ile razy, w środku zimy w styczniu było tak ciepło, że pszczoły wyleciały z uli na oblot sanitarny? Ocieplenie następuje zraz po największych mrozach. Cezurą jest pełnia zimowa.


25 stycznia 2013 r.

Szanowni Państwo,
oto "garść" obiecanych wiadomości dotyczących grawitacyjnego zastanawiania się nad prognozowaniem pogody w Europie i sugestia zastosowania metody w innych rejonach świata. Najpierw jednak trzeba przeprosić Profesjonalistów, że muszę pisać o sprawach im dobrze znanych, ze względu na może mniej doświadczonych, młodszych adeptów wiedzy astronomiczno-geofizycznej. Odnośnie wspomnianej metody musimy przyznać, że mamy tu do czynienia z zasadniczą trudnością, która polega na ciągłym ruchu - "panta rei". A więc trudno nam będzie znaleźć takie same sytuacje grawitacyjne. Świetnym tego przykładem może być moment zatonięcia Heweliusza w czasie pełni Księżyca w nocy 13 stycznia pamiętnego roku 1993. Obecna pełnia styczniowa następuje 12 dni później, a tymczasem dnia przybywa, codziennie 3 minuty, czyli kątowo tensor wektorów Słońca i Księżyca gwałtownie "przyśpiesza kątowo" w kierunku równika. Wtedy po pełni za 3 dni Księżyc był nad równikiem. Dlatego sugerowałem, że to przemieszczenie było główną przyczyną powstania wielkiej różnicy ciśnień (12 stopni w skali B.) Jak będzie obecnie? To Hamleta pytanie. Ja, proszę Państwa, ciągle się uczę i badam te zależności, zwłaszcza od 1975 roku, kiedy już poznałem główną przyczynę ruchu powłoki gazowej Ziemi. Przypuszczam, że po pełni nastąpi pewna zmiana ciśnień, ale nie będzie tak drastyczna jak w czasie tamtej feralnej nocy, bowiem w tej "ruletce grawitacyjnej" każda zmiana kąta wektora przy skróconym czasie, ma ogromne znaczenie dla przemieszczania się masy gazowej.

Jeśli chodzi o przyszłość, mam prośbę do Państwa aby badać czy na pełni przedświątecznej będzie najzimniej oraz na nowiu, na przełomie pierwszej i drugiej dekady maja, czy zgłoszą się "Zimni Ogrodnicy" (vide blog).

Metodę grawitacyjną w prognozowaniu pogody można stosować dla całego globu, ale po lokalnym przystosowaniu. Przykład: wyżowi w środkowej Europie zawsze towarzyszy niż islandzki, zaś naszemu ociepleniu przyporządkowane jest zimno z tornadami w Ameryce Północnej w odpowiednich przedziałach czasowych.


22 stycznia 2013 r.

Dziś pragnę Państwu pokazać, mam nadzieję, miłą niespodziankę, a więc dać dowód na to, że każdy z Państwa może trafnie przepowiadać pewne stany pogody na wiele lat w przyszłość!

Tę umiejętność obiecałem w swej pracy bazowej wydanej w Łańcucie w 1996 roku (vide blog). Domyślam się, że niektórzy z Państwa pomyśleli w tej chwili, że "oszołom jakiś"? Przecież tego nie ogłosili jeszcze Japończycy ani Amerykanie! Proszę wybaczyć przeciętnemu poloniście, ale sami się Państwo przekonają, że chyba nie jest megalomanem.

W ostatnim wpisie wskazałem państwu na trzecią dekadę stycznia, że będzie najzimniejsza, bo Księżyc w pobliżu pełni podchodzi najdalej ku północy. Zatem każdy geofizyk widzi i musi się domyślać, że powłoka gazowa na obu półkulach (N. S.) musi się pogrubiać tak w zimie jak i w lecie! A więc tradycyjni obserwatorzy mieli rację, chociaż nie wiedzieli, dlaczego tak się dzieje. Proces ten tłumaczyłem we wcześniejszych wpisach. Teraz sam z siebie się śmieję, że gdybym miał takiego sekretarza jak wójt Kozioł z serialu Ranczo, krzyknąłby "geniusz"! Tymczasem sprawa jest tak prosta, "jak budowa bata" - mówiąc językiem rolników. Wyż rosyjski pokazuje się tak w zimie jak i w lecie (np. w Australii upały do 48ºC) i dobrze o tym wiedzą nauczyciele akademiccy, ale nie wiem dlaczego nie chcą się pokusić o prognozę pewnych stanów pogody na wiele lat wcześniej? Zatem, Drodzy Państwo, zachęcam do najciekawszej "gry komputerowej"! Oczywiście trzeba trochę poćwiczyć, nie zrażając się, że czasem się nie uda, ale bądźmy pewni, że ruch atmosfery ma nie tylko przyczyny termiczne, lecz przede wszystkim także grawitacyjne! Pan prof. śp. Eugeniusz Rybka miał rację, że "Księżyc może wpływać na pogodę" (podręcznik do Astronomii). Trudności tkwią w tym, że zewnętrzne źródła grawitacji, mając pewien potencjał, w różny sposób natężenia i pod różnym kątem, czasem koalicyjnie udzielają swej siły naszej powłoce gazowej. Konieczna jest podstawowa wiedza astronomiczna i geofizyczna! (tablice). W następnych wpisach powiem o "detalach".


8 stycznia 2013 r.

Drodzy Czytelnicy moich wpisów w kąciku meteorologicznym, zapewne chcecie zapytać, dlaczego przypuszczam, że będzie ostra zima?

A więc wyjaśniam i bardzo proszę o podążanie za moim sposobem rozumowania. Zacznijmy od tradycji, bo długoletni obserwatorzy zauważyli, że zima i lato bywają podobne, tzn. mają podobny układ niżów i wyżów, a szczególnie (to bardzo ważne!) podobny układ i natężenie ciśnień (vide artykuły). Tylko teoria grawitacyjna w meteorologii adekwatnie wyjaśnia ten sposób tłumaczenia "zdrowej" tradycji, bo w tej przeciwnej mamy bardzo dużo nieodpowiedzialnych stwierdzeń. W swoich opracowaniach dokumentowałem tę zgodność zimy i lata prawie jednakową pozycją deklinacyjną Księżyca, która powoli zmienia się w ciągu 18,6-letniego cyklu.

Zatem jeśli w początkach lipca ubiegłego roku mieliśmy w Europie temperatury dochodzące do +38ºC, to pod koniec stycznia spodziewajmy się ponad -35ºC zimna! Skąd się wziął taki termin? Bo wtedy będzie pełnia Księżyca jeszcze daleko od równika. Proszę Szanownych Obserwatorów o sprawdzenie czy największy mróz pokaże się na przeciwnym zrównaniu (+/-) deklinacji Słońca i Księżyca. Poza tym coś przypominam sobie, że ciężkie zimy były nie wtedy, gdy Księżyc "chodził" najdalej na północ i południe, ale gdy oscylował w granicach Zwrotników Raka i Koziorożca. W poprzednim wpisie wydaje mi się, że prosiłem o sprawdzenie deklinacji naszego naturalnego Satelity, ale nic do mnie nie dotarło. Drugi atak zimna może się pojawić na następnej pełni, a potem powinna być wcześniejsza wiosna? Pięknie wszystkich pozdrawiam i życzę sukcesów w sprawdzaniu prognoz.

Pozdrawiam - M. Grawit


4 stycznia 2013 r.

Szanowni Państwo.
Pragnę szczerze podziękować za duże zainteresowanie moimi wpisami na tematy astronomiczno-pogodowe. Wprawdzie zdaję sobie sprawę z tego, że czytają je nie tylko Entuzjaści, ale i Szanowni Sceptycy, czemu się wcale nie dziwię. Bardzo interesuje mnie stosunek liczbowy obu tych grup spośród ponad czterech tysięcy wejść na ASTRO-ART. Dziękuję również zatem i RO PTMA za zamieszczanie moich przemyśleń.

W sprawie prognoz można tylko tyle powiedzieć, że zgodnie z "teorią grawitacyjną", przy powrocie Księżyca do równika, środkowa Europa jest najczęściej nawiedzana przez cyrkulację zachodnią. Wydaje mi się, że wszystko zależy od wyżu rosyjskiego, który "musi się umacniać", gdy zewnętrzne siły grawitacyjne pogrubiają powłokę gazową Ziemi nad wschodnią częścią naszego kontynentu i centralną Azją. Przypuszczalnie "parawan" Himalajów spełnia w tym procesie bardzo wielką rolę. Obiecany mróz na pełni pokazał się w Łańcucie około 10ºC (Jednak dwucyfrowy!). Zagadka świątecznego ocieplenia ma swe wyjaśnienie zapewne w zwrocie deklinacji słonecznej związanej z przesileniem zimowym, tym bardziej gdy towarzyszyło mu apogeum Księżyca. Oczekiwałem również na zwiększone różnice ciśnień, które się pokazały, ale też w mniejszym natężeniu.

A teraz co dalej? W swej długoletniej obserwacji zauważyłem, że po przejściu Księżyca na półkulę południową, jeszcze przez pewien czas utrzymuje się aura atlantycka (w zimie śnieg), ale prawdziwa zima zaczyna się dopiero w okolicy pełni Księżyca (największy mróz).

Sprawa wykresu sinusoidy zewnętrznych źródeł grawitacji trochę się opóźnia, bo p. dr Tomasz Ściężor zamieścił swój "Almanach 2013" tuż przed Świętami, a ja z wielką niecierpliwością na niego czekałem. Marzą mi się tablice astronomiczne na wiele lat do przodu; mógłbym wtedy próbować prognoz wieloletnich (!). Czekanie do drugiej połowy grudnia mnie "dobija"! Mimo wszystko spodziewam się w br. ostrej, prawdziwej zimy, tylko nie wiem jak zareaguje na pogodę Słońce "w środku Galaktyki Drogi Mlecznej", bo na to doświadczenie trzeba czekać "tylko" 5 125 lat! Mam pocieszającą wiadomość z Białegostoku - pan D. obiecał mi przysłać gotowy wykres nawet z planetami!

Łączę pozdrowienia i życzenia owocnych badań w Nowym Roku! M. Grawit
P.S. Można do mnie pisać na adres: gluszek123@wp.pl


Poprzednia strona: Kącik meteorologiczny - 2014 Następna strona: Kącik meteorologiczny - 2012